Wziął głęboki wdech,
przymknął oczy i nacisnął klamkę. W jednej sekundzie uderzył go aromat świeżo
mielonej kawy. Uwielbiał to. Ten zapach go uspokajał, przypominał radosne
chwile w Brazylii. Zdjął szarą, elegancką kurtkę i razem z czapką powiesił ją
na metalowym, czarnym, ogromnym, stojącym wieszaku. Rozejrzał się po lokalu, aż
w końcu jego wzrok spoczął na pięknej brunetce. Ich spojrzenia się spotkały.
Pomachała mu i posłała delikatny uśmiech. Powoli kroczył do stolika
znajdującego się w dość ustronnym miejscu. Stanął przed drewnianym krzesłem z szarym,
welurowym obiciem i złapał za jego oparcie. Lekko skinął głową w stronę
dziewczyny. Poczuł się niezręcznie. Nie wiedział, co powinien zrobić. Podejść
do niej i ją przytulić, ucałować, podać rękę? Koniec końców zdobył się na ciche
i niepewne:
–
Cześć.
–
Hej, Thiago. – szeroki uśmiech ponownie zawitał na jej pełnych, malinowych
ustach – Proszę, usiądź.
–
Dzień dobry. Co podać? – zapytała średniego wzrostu blondynka.
–
Poproszę moccę i te wasze firmowe ciasteczka z białą czekoladą – zdobył się na
uniesienie w górę kącików ust.
– A
dla pani?
–
Zieloną herbatę.
– Da
się pani namówić na nasze ciasteczka? – zapytała z nadzieją.
– Czy
ja wiem? – rzuciła niepewnie.
– Są
pyszne. Skuś się – odezwał się Alcântara, bacznie przyglądając się Hiszpance.
Miała na sobie szarą, melanżową, swetrową sukienkę do pół uda z kolorowymi
nadrukami, a na nogach wysokie kozaki. Delikatny makijaż dopełniał jej
perfekcyjny wygląd.
– No
cóż, skoro Thiago mówi, że warto, to poproszę. – zaśmiała się i założyła za
prawe ucho niesforny kosmyk, który wypadł jej z kłosa – Dawno się nie
widzieliśmy – zaczęła.
–
Tak. Ostatnio w „Opium”. Wyjechałem, jak prosiłaś – rozsiadł się wygodnie na
krześle. Podpierał brodę na lekko zaciśniętej pięści.
–
Thiago, przecież to nie tak. Dobrze wiesz, że… – przerwała na chwilę, bo młoda
kelnerka przyniosła ich zamówienie – Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o to,
żebyś wyjechał z kraju. Nie miałam pojęcia, że chcesz coś takiego zrobić. Nie
wiedziałam, że dostałeś ofertę z Bayernu – jęknęła.
– No
jasne, że nie wiedziałaś, bo jak chciałem ci to powiedzieć, to akurat tego dnia
spakowałaś swoje walizki i wyszłaś z domu. I już nie wróciłaś.
–
Thiaguinho…
– Nie
nazywaj mnie tak.
– Ale
przecież kiedyś… – ściągnęła brwi.
–
Kiedyś. No właśnie – zauważył.
–
Jesteś na mnie zły?
–
Zły? A mam o co?
– Ja…
Ja nie chciałam, żeby to wszystko tak… – głos jej się zaczął łamać – Po prostu…
– spojrzała mu prosto w oczy – Przepraszam, Thiago.
– Nie
masz mnie za co przepraszać. – westchnął – Wyszło, jak wyszło. Trudno.
–
Naprawdę tak łatwo ci o tym mówić? – zdziwiła się – Mówisz to tak, jakby nigdy
niczego między nami nie było. Jakbyś mnie nigdy nie… – zarzuciła.
– A
jak mam mówić co? – pochylił się lekko nad stołem i mówił przez zaciśnięte zęby
– Jak mam mówić? Mam ci powiedzieć, że co? Że powinnaś mnie przeprosić, bo
przez ciebie straciłem tyle lat życia? Że straciłem ten czas, kiedy to się za
tobą uganiałem? A może to ja mam cię przeprosić, że zabrałem ci tyle twojego
cennego czasu?
– Nie
żałuję ani chwili – przyznała pewnie.
–
Dobrze wiedzieć. – prychnął – Powiesz mi, po co mnie tu ściągnęłaś?
–
Chciałam porozmawiać.
– O
czym?
– O…
O wszystkim. O wywiadzie. O nas…
–
Właśnie. Wywiad. Dlaczego się zgodziłaś? – spytał.
– A
ty dlaczego przystałeś na tę propozycję? – odbiła piłeczkę.
– Bo
nie wiedziałem, że to ty będziesz go przeprowadzała.
– Nie
wiedziałeś? – spojrzała na niego zawiedziona – Ja wiedziałam i myślałam, że
skoro się zgodziłeś zrobić ze mną ten wywiad… A zresztą, nieważne. – upiła łyk
herbaty – Pokazali ci już pytania?
–
Nie. Tym zajmuje się klub. Jak pytanie nie spodoba się mnie, to po prostu ci na
nie nie odpowiem. – wzruszył ramionami – Jednak założę się, że Joachim bardzo
dobrze wszystko skontroluje.
–
Niemniej jednak to ty musisz potem autoryzować nagranie.
– A
co się stanie, jeśli tego nie zrobię? – zapytał cwano.
–
Wtedy wrócę do pracy z pustymi rękoma – uśmiechnęła się blado.
–
Możesz być spokojna, że nie wstrzymam materiału. Wiem, że jesteś dobra w tym,
co robisz. Zawsze byłaś.
–
Mhm… Thiago?
–
Tak? – skończył jeść ciastko.
–
Czekaj, masz tu coś. – zachichotała, nachyliła się nad stolikiem i kciukiem
starła białą czekoladę z kącika jego ust. Ich przenikliwe spojrzenia się
spotkały. Między nimi czuć było latające iskierki. Dziewczyna przygryzła
delikatnie dolną wargę i wyprostowała się na swoim krześle – A co tak w ogóle u
ciebie słychać? Podoba ci się w Monachium?
–
Słoneczna Brazylia to to nie jest, ale jest w porządku. Przyzwyczajam się do
kultury, języka, otoczenia, pogody. Cały czas do przodu – westchnął.
– A…
– nie wiedziała, jak o to zapytać, ale po prostu musiała – Masz kogoś?
–
Nie. – pokręcił przecząco głową – Czemu pytasz?
– Tak
po prostu, z ciekawości. Ale to dziwne. Zawsze oglądały się za tobą tłumy
dziewczyn. Dlaczego się z żadną nie związałeś?
– Bo
ostatni związek dał mi się w kość. – spojrzał na nią przepraszająco –
Przepraszam, nie powinienem był. – zreflektował się – Nie związałem się z nikim, bo nie czuję się
gotów na związek.
–
Thiago… Ja cię nigdy nie chciałam skrzywdzić. Nie chciałam, żebyś przeze mnie
cierpiał. Nie miałam zamiaru sprawić ci bólu.
– A
co? Myślałaś, że tak po prostu przejdę nad tym do porządku dziennego? Że to
rozstanie mnie nie ruszy? – parsknął.
–
Miałam taką cichą nadzieję.
–
Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz? – zdenerwował się – Miałbym się nie przejąć
tym, że ukochana mnie zostawiła? Dobre sobie.
– Bo
ja myślałam, że ty już mnie nie…
– Że
co? Że już cię nie kochałem? – pokiwała twierdząco głową – Kochałem cię.
Kochałem cię jak głupi. I wiesz co? Cierpiałem. Bolało. Bolało jak cholera.
Próbowałem udawać, że nic nie czułem, ale to mnie od środka spalało. Nie
wytrzymywałem już sam ze sobą. Zachodziłem w głowę, zastanawiałem się całymi
dniami i nocami, co takiego zrobiłem, gdzie popełniłem błąd. To był najgorszy
okres w moim życiu, Anahí, najgorszy.
– Ja
naprawdę…
–
Tak, wiem, nie chciałaś. Ale cóż poradzić? Stało się. Przynajmniej ty się ode
mnie uwolniłaś i mogłaś rozpocząć nowe, lepsze życie. Gratuluję. Ja tak dobrze
nie miałem. Piłkarzyk upadł, a dziennikareczka poszybowała do nieba. Taka kolej
losu. – wyjął z tylnej kieszeni portfel, rzucił banknot na stół i ruszył w
kierunku wieszaka przy drzwiach – Cześć.
Siedziała przy niewielkim stoliku i
tępo wpatrywała się w przeszklone drzwi, za którymi przed chwilą zniknął
Thiago. Pokręciła przecząco głową, próbując powstrzymać cisnące się do oczu
łzy. Miała nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią, naprawią relacje. Ale kiedy go
dziś zobaczyła… To nie był już ten sam Thiago. To nie był ten wiecznie
uśmiechnięty, wesoły, optymistyczny człowiek. To nie był jej Thiaguinho. A do Anahí
właśnie dotarło, że to ona doprowadziła go do takiego stanu. Odwróciła głowę w
bok, gdzie siedziała zakochana para. I bezwiednie po jej policzku spłynęła
gorąca, słona łza.