czwartek, 28 kwietnia 2016

VIII: Spalam się, naiwnie wierząc, że nie czuję bólu, nie.

            Wziął głęboki wdech, przymknął oczy i nacisnął klamkę. W jednej sekundzie uderzył go aromat świeżo mielonej kawy. Uwielbiał to. Ten zapach go uspokajał, przypominał radosne chwile w Brazylii. Zdjął szarą, elegancką kurtkę i razem z czapką powiesił ją na metalowym, czarnym, ogromnym, stojącym wieszaku. Rozejrzał się po lokalu, aż w końcu jego wzrok spoczął na pięknej brunetce. Ich spojrzenia się spotkały. Pomachała mu i posłała delikatny uśmiech. Powoli kroczył do stolika znajdującego się w dość ustronnym miejscu. Stanął przed drewnianym krzesłem z szarym, welurowym obiciem i złapał za jego oparcie. Lekko skinął głową w stronę dziewczyny. Poczuł się niezręcznie. Nie wiedział, co powinien zrobić. Podejść do niej i ją przytulić, ucałować, podać rękę? Koniec końców zdobył się na ciche i niepewne:
– Cześć.
– Hej, Thiago. – szeroki uśmiech ponownie zawitał na jej pełnych, malinowych ustach – Proszę, usiądź.
– Dzień dobry. Co podać? – zapytała średniego wzrostu blondynka.
– Poproszę moccę i te wasze firmowe ciasteczka z białą czekoladą – zdobył się na uniesienie w górę kącików ust.
– A dla pani?
– Zieloną herbatę.
– Da się pani namówić na nasze ciasteczka? – zapytała z nadzieją.
– Czy ja wiem? – rzuciła niepewnie.
– Są pyszne. Skuś się – odezwał się Alcântara, bacznie przyglądając się Hiszpance. Miała na sobie szarą, melanżową, swetrową sukienkę do pół uda z kolorowymi nadrukami, a na nogach wysokie kozaki. Delikatny makijaż dopełniał jej perfekcyjny wygląd.
– No cóż, skoro Thiago mówi, że warto, to poproszę. – zaśmiała się i założyła za prawe ucho niesforny kosmyk, który wypadł jej z kłosa – Dawno się nie widzieliśmy – zaczęła.
– Tak. Ostatnio w „Opium”. Wyjechałem, jak prosiłaś – rozsiadł się wygodnie na krześle. Podpierał brodę na lekko zaciśniętej pięści.
– Thiago, przecież to nie tak. Dobrze wiesz, że… – przerwała na chwilę, bo młoda kelnerka przyniosła ich zamówienie – Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o to, żebyś wyjechał z kraju. Nie miałam pojęcia, że chcesz coś takiego zrobić. Nie wiedziałam, że dostałeś ofertę z Bayernu – jęknęła.
– No jasne, że nie wiedziałaś, bo jak chciałem ci to powiedzieć, to akurat tego dnia spakowałaś swoje walizki i wyszłaś z domu. I już nie wróciłaś.
– Thiaguinho…
– Nie nazywaj mnie tak.
– Ale przecież kiedyś… – ściągnęła brwi.
– Kiedyś. No właśnie – zauważył.
– Jesteś na mnie zły?
– Zły? A mam o co?
– Ja… Ja nie chciałam, żeby to wszystko tak… – głos jej się zaczął łamać – Po prostu… – spojrzała mu prosto w oczy – Przepraszam, Thiago.
– Nie masz mnie za co przepraszać. – westchnął – Wyszło, jak wyszło. Trudno.
– Naprawdę tak łatwo ci o tym mówić? – zdziwiła się – Mówisz to tak, jakby nigdy niczego między nami nie było. Jakbyś mnie nigdy nie… – zarzuciła.
– A jak mam mówić co? – pochylił się lekko nad stołem i mówił przez zaciśnięte zęby – Jak mam mówić? Mam ci powiedzieć, że co? Że powinnaś mnie przeprosić, bo przez ciebie straciłem tyle lat życia? Że straciłem ten czas, kiedy to się za tobą uganiałem? A może to ja mam cię przeprosić, że zabrałem ci tyle twojego cennego czasu?
– Nie żałuję ani chwili – przyznała pewnie.
– Dobrze wiedzieć. – prychnął – Powiesz mi, po co mnie tu ściągnęłaś?
– Chciałam porozmawiać.
– O czym?
– O… O wszystkim. O wywiadzie. O nas…
– Właśnie. Wywiad. Dlaczego się zgodziłaś? – spytał.
– A ty dlaczego przystałeś na tę propozycję? – odbiła piłeczkę.
– Bo nie wiedziałem, że to ty będziesz go przeprowadzała.
– Nie wiedziałeś? – spojrzała na niego zawiedziona – Ja wiedziałam i myślałam, że skoro się zgodziłeś zrobić ze mną ten wywiad… A zresztą, nieważne. – upiła łyk herbaty – Pokazali ci już pytania?
– Nie. Tym zajmuje się klub. Jak pytanie nie spodoba się mnie, to po prostu ci na nie nie odpowiem. – wzruszył ramionami – Jednak założę się, że Joachim bardzo dobrze wszystko skontroluje.
– Niemniej jednak to ty musisz potem autoryzować nagranie.
– A co się stanie, jeśli tego nie zrobię? – zapytał cwano.
– Wtedy wrócę do pracy z pustymi rękoma – uśmiechnęła się blado.
– Możesz być spokojna, że nie wstrzymam materiału. Wiem, że jesteś dobra w tym, co robisz. Zawsze byłaś.
– Mhm… Thiago?
– Tak? – skończył jeść ciastko.
– Czekaj, masz tu coś. – zachichotała, nachyliła się nad stolikiem i kciukiem starła białą czekoladę z kącika jego ust. Ich przenikliwe spojrzenia się spotkały. Między nimi czuć było latające iskierki. Dziewczyna przygryzła delikatnie dolną wargę i wyprostowała się na swoim krześle – A co tak w ogóle u ciebie słychać? Podoba ci się w Monachium?
– Słoneczna Brazylia to to nie jest, ale jest w porządku. Przyzwyczajam się do kultury, języka, otoczenia, pogody. Cały czas do przodu – westchnął.
– A… – nie wiedziała, jak o to zapytać, ale po prostu musiała – Masz kogoś?
– Nie. – pokręcił przecząco głową – Czemu pytasz?
– Tak po prostu, z ciekawości. Ale to dziwne. Zawsze oglądały się za tobą tłumy dziewczyn. Dlaczego się z żadną nie związałeś?
– Bo ostatni związek dał mi się w kość. – spojrzał na nią przepraszająco – Przepraszam, nie powinienem był. – zreflektował się –  Nie związałem się z nikim, bo nie czuję się gotów na związek.
– Thiago… Ja cię nigdy nie chciałam skrzywdzić. Nie chciałam, żebyś przeze mnie cierpiał. Nie miałam zamiaru sprawić ci bólu.
– A co? Myślałaś, że tak po prostu przejdę nad tym do porządku dziennego? Że to rozstanie mnie nie ruszy? – parsknął.
– Miałam  taką cichą nadzieję.
– Dziewczyno, czy ty siebie słyszysz? – zdenerwował się – Miałbym się nie przejąć tym, że ukochana mnie zostawiła? Dobre sobie.
– Bo ja myślałam, że ty już mnie nie…
– Że co? Że już cię nie kochałem? – pokiwała twierdząco głową – Kochałem cię. Kochałem cię jak głupi. I wiesz co? Cierpiałem. Bolało. Bolało jak cholera. Próbowałem udawać, że nic nie czułem, ale to mnie od środka spalało. Nie wytrzymywałem już sam ze sobą. Zachodziłem w głowę, zastanawiałem się całymi dniami i nocami, co takiego zrobiłem, gdzie popełniłem błąd. To był najgorszy okres w moim życiu, Anahí, najgorszy.
– Ja naprawdę…
– Tak, wiem, nie chciałaś. Ale cóż poradzić? Stało się. Przynajmniej ty się ode mnie uwolniłaś i mogłaś rozpocząć nowe, lepsze życie. Gratuluję. Ja tak dobrze nie miałem. Piłkarzyk upadł, a dziennikareczka poszybowała do nieba. Taka kolej losu. – wyjął z tylnej kieszeni portfel, rzucił banknot na stół i ruszył w kierunku wieszaka przy drzwiach – Cześć.
            Siedziała przy niewielkim stoliku i tępo wpatrywała się w przeszklone drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Thiago. Pokręciła przecząco głową, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Miała nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią, naprawią relacje. Ale kiedy go dziś zobaczyła… To nie był już ten sam Thiago. To nie był ten wiecznie uśmiechnięty, wesoły, optymistyczny człowiek. To nie był jej Thiaguinho. A do Anahí właśnie dotarło, że to ona doprowadziła go do takiego stanu. Odwróciła głowę w bok, gdzie siedziała zakochana para. I bezwiednie po jej policzku spłynęła gorąca, słona łza.



piątek, 15 kwietnia 2016

VII: Nie mając nic, strach będzie zawsze w Tobie żył.

            Profesor od rana wyczekiwał Alcântary. Bardzo chciał usłyszeć, jak potoczyły się sprawy z Anahí. Z całego serca życzył chłopakowi jak najlepiej. A świetnie wiedział, że ten nadal ją kochał. Chciał, by się zeszli. Jednakowoż obawiał się, iż zarówno Hiszpanka jak i jego pacjent byli zbyt uparci i dumni, ażeby zdecydować się na ten krok. Lekko poddenerwowany przemierzał swój gabinet wzdłuż i wszerz. Co chwilę to pukał się w brodę, jakby się nad czymś zastanawiał albo poprawiał karminowy pulower z kaszmiru czy też strzepywał niewidoczny pyłek z czarnych, sztruksowych spodni. Po całym pomieszczeniu roznosił się odgłos stukających o podłogę butów oraz tykanie dużego, pozłacanego, antycznego zegara.
            Punktualnie o trzynastej w progu pojawił się młody Brazylijczyk z hiszpańskim obywatelstwem. Był ubrany w jeansy i luźną, kraciastą koszulę, spod której widoczna była szara podkoszulka, a więc idealnie pasująca do butów. Joaquin uznał ten ubiór za dobry znak, ponieważ przez kilka ostatnich miesięcy jego pacjent nie zakładał na siebie niczego innego jak dres.
            Chłopak usiadł na kozetce tuż po podaniu starszemu Hiszpanowi ręki, a ten wręcz w podskokach pobiegł zaparzyć im kawy. Do gabinetu powrócił z ogromnym uśmiechem na ustach. Postawił kubki na stoliku i zajął miejsce w swym ulubionym skórzanym fotelu. Splótł palce na brzuchu, wyciągnął wygodnie nogi i spojrzał na bruneta.
– No, mów, jak było – poganiał go zniecierpliwiony.
– Ale z czym? – zdziwił się.
– Jak to z czym? Jak było na spotkaniu z Anahí? No, opowiadaj – zaśmiał się z własnego podekscytowania.
– Aaa, to… – podrapał się po głowie – Nie poszedłem tam.
– Co? – zmarszczył brwi i wyprostował się niczym struna – Jak to nie poszedłeś?
– Normalnie. Po prostu nie poszedłem do tej kawiarni i już – wzruszył ramionami.
– Ale dlaczego? Nie rozumiem… – nie dane mu było dokończyć, bo Thiago wszedł mu w słowo.
– Czego pan nie rozumie?! – krzyknął bezradnie – Tego, że się boję? – Vigas pokazał, by piłkarz kontynuował wypowiedź – Boję się tego, co ona mi powie? O czym będzie chciała rozmawiać? Jak będzie się w stosunku do mnie zachowywać i jak ja powinienem się zachowywać w stosunku do niej? Co mam jej powiedzieć? Mam być zły, że praktycznie wyrzuciła mnie z mojego miasta? Z miejsca, które było dla mnie domem? Że zerwałem prze nią wiele wartościowych i wieloletnich znajomości? Czy może mam się zachowywać, jakby nic takiego nie miało nigdy miejsca albo jakbyśmy się w ogóle nie znali? – jęknął z bezsilności. Profesor chciał zabrać głos, lecz starszy syn Mazinho uciszył go ruchem dłoni. Uniósł głowę i spojrzał prosto w oczy posiwiałego mężczyzny – Panie profesorze, a jak ona zapyta, co u mnie? – ściągnął brwi – Jak mi się wiedzie? Powinienem powiedzieć, że dobrze czy przyznać, że do dupy?
– Thiago… – na kilka minut zapanowała totalna cisza – Powiedz mi, masz coś do stracenia?
– Jak mogę mieć coś do stracenia, skoro ja w ogóle niczego nie mam? – żachnął się.
– Mnie się wydaje, że ty sobie pewne rzeczy wmawiasz. Stałeś się wielkim pesymistą, a przecież kiedyś byłeś zupełnie inny.
– Widzi pan, ja się po prostu nie potrafię jeszcze przyzwyczaić do życia w pojedynkę.
– Ale może nie musisz? Może jeszcze się wszystko ułoży? Nie możesz widzieć wszystkiego w ciemnych barwach, chłopaku. Przecież ty masz zaledwie dwadzieścia cztery lata!
– Za to pan patrzy na świat przez różowe okulary – fuknął.
– Nieprawda. Ja po prostu staram się być realistą i nie popadać ze skrajności w skrajność. Thiago, – westchnął – jesteś młodym, inteligentnym facetem, który ma przed sobą całe życie. Nie możesz się zachowywać jak stara zrzęda, będąca już jedną nogą w grobie. Przecież to nie po latynosku! – wygarnął młodzianowi.
– To co ja mam niby zrobić?
– Ogarnij się i zacznij w końcu normalnie żyć! I przestań się bać!
– Jak mam się niby przestać bać? Nie potrafię.
– Na Boga, Thiago! – krzyknął – Musisz zaryzykować. Pamiętaj, że nie mając nic, strach będzie w tobie żył już zawsze. Więc bierz ten cholerny telefon, dzwoń do Anahí, przeproś, że się nie pojawiłeś i poproś o spotkanie. Bądź facetem, Alcântara – rozkazał.
– Ale…
– Żadnego „ale”! – warknął – Masz zadzwonić i już. Czy ja mam to zrobić za ciebie?
– Nie. Dobra, już dzwonię – wyjął z kieszeni smartphone i niepewnie wybrał numer. Przyłożył telefon do ucha i cierpliwie czekał, aż ktoś po drugiej stronie odbierze. W końcu sygnał połączenia został zastąpiony kobiecym głosem.
– Anahí Lorenzo, słucham?
– Z tej strony Thiago. – rzucił zdławionym głosem – Thiago Alcântara.
– Thiago? A my nie mieliśmy się przypadkiem spotkać w „Weiße Schokolade”? Nie pojawiłeś się – zarzuciła mu.
– Ja… Wiem, przepraszam – potarł kciukiem czoło. Vigas bacznie go obserwował.
– Thiago, coś się stało? – zapytała niepewnie.
– Nie, czemu?
– Bo ty nigdy się nawet nie spóźniałeś na spotkania, a teraz w ogóle nie przyszedłeś…
– Nie, nic poważnego się nie wydarzyło. Ja po prostu… Coś mi wypadło. Jeszcze raz cię przepraszam. Jeśli nadal chcesz się spotkać i masz czas, to mogę się zjawić gdzie i kiedy chcesz.
– Naprawdę? Nie masz żadnych planów?
– Nie, powiedzmy, że mam przymusowy odpoczynek. – zachichotał – To jak?
– No nie wiem, nie wiem. – śmiała się perliście – A tym razem przyjdziesz?
– Tak, przysięgam, że się pojawię – powiedział pewnie.
– Na stadion?
– Na stadion – potwierdził, przypominając sobie czasy, kiedy to wszelkie obietnice ślubowane były właśnie na Camp Nou, które było dla ich towarzystwa wręcz miejscem świętym – bardziej świętym niż sam Watykan z papieżem.
– W porządku. W takim razie za godzinę w tej samej kawiarni? – zaproponowała – Dasz radę?
– Tak, tak. – spojrzał na Joaquina – Będę za godzinę. Do zobaczenia.



środa, 6 kwietnia 2016

VI: Za dużo dni, po których został tylko wstyd.

– Nie no, ja nie mogę w to uwierzyć! Ktoś tam na górze chyba mnie naprawdę nie cierpi! – krzyknął, trzaskając jednocześnie drzwiami. Opadł bezradny na kozetkę i zwiesił głowę. Nadal nie docierało do niego, jak jedna osoba może mieć aż takiego pecha. Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Wręcz przeciwnie – To chyba najgorszy dzień w moim życiu – rzekł już nieco mniej ostrym tonem.
– Ale o co chodzi? – profesor Vigas zdjął okulary i ułożył je delikatnie na drewnianym biurku – Co się stało? – chłopak nie odpowiadał, więc ponowił pytanie – Thiago? Powiesz mi, co się takiego stało?
– Co? – był jakiś rozkojarzony – A, tak. – przytaknął – Napomknąłem panu ostatnio, że Canal+ chce zrobić ze mną poważny wywiad? No i dzisiaj przyjechała ekipa – powiedział, jakby to cokolwiek wytłumaczyło.
– Nie rozumiem, Thiago. Możesz mówić jaśniej? Przyjechali i co w związku z tym? Chcą cię śledzić, że jesteś taki zdenerwowany? Czy powiedzieli coś niestosownego albo coś jest nie tak z umową?
– Nie, to byłby pikuś. – zaśmiał się sam do siebie – Pan profesor nie rozumie, prawda? – podniósł wzrok na terapeutę – Dziennikarką, która będzie przeprowadzała wywiad jest Anahí.
– Co?! – zdziwił się.
– No właśnie. Nie miałem pojęcia, kto będzie ze mną rozmawiał i szczerze powiedziawszy, miałem to gdzieś. Ale nigdy w życiu bym nie podejrzewał, że to będzie ona! – jęknął – I co ja mam teraz zrobić?
– No cóż, skoro już wszystko podpisałeś, to chyba powinieneś zachować się jak mężczyzna i doprowadzić sprawę do końca. Takie jest bynajmniej moje zdanie.
– Ale przecież to…
– Thiago, na Boga, przecież ona cię nie zje! To tylko dziennikarka. Zada kilkanaście pytań, pouśmiecha się do kamery i tyle.
– Ale…
– Chłopie, czego ty się boisz? – rzucił lekko podirytowany – Masz coś względem niej na sumieniu, że nie chcesz się z nią spotkać? – odpowiedziała mu głucha cisza – Thiago, coś ty narobił?! – zgromił go spojrzeniem.
– Nic… Po prostu… - przejechał dłonią po twarzy – Wstydzę się.
– Wstydzisz? – Vigas niczego już nie rozumiał.
– Tak, wstydzę. Panie profesorze, przecież pan wie, jak wygląda nasza historia. Ja i Anahí… Ja ją… – nie potrafił sklecić zdania – Końcówka naszego związku była doprawdy nienajlepsza. Niby się nie kłóciliśmy, ale to tylko dlatego, że nie mieliśmy kiedy, bo się przecież rzadko kiedy widywaliśmy.
– A myślisz, że ona się w takim razie nie wstydzi?
– Nie wiem. Nie mam pojęcia. – odwrócił twarz do okna i zapatrzył się w dal na liczne budynki stolicy Bawarii – Ja naprawdę nie chciałem, żeby to wszystko się tak potoczyło. Nawet nigdy nie pomyślałem, że możemy się rozstać. Przez myśl by mi to nie przeszło. A to, że urwiemy kontakt? – prychnął – Prędzej uwierzyłbym w to, że piekło zamarznie.
– A może tak właśnie miało być? Może taki był wasz los?
– Nie wydaje mi się. Dostaliśmy szansę. Ja dostałem szansę na szczęście i życie u boku cudownej kobiety, która mnie rozumiała. Ale wszystko spieprzyłem. Teraz już pan wie, dlaczego ostatnio nie jestem już taki szczęśliwy?
– Tak. Teraz już wiem. – westchnął – Nie możesz się poddawać. Nie możesz uciekać. Oboje nie możecie uciekać. To nie jest wyjście z sytuacji. Wierz mi, to nie jest ta droga, którą powinniście iść – zawzięcie tłumaczył piłkarzowi.
– Wie pan, panie profesorze, po prostu po zbyt wielu dniach pozostał jedynie wstyd. I dlatego to spotkanie z Anahí tak bardzo mnie przeraża. Ja jej nie potrafię po tym wszystkim spojrzeć w oczy. Boję się, że poczuję jakieś dziwne wyrzuty sumienia względem niej. A co jeśli…? – urwał.
– Jeśli nagle dopadną cię wszystkie uczucia? – dokończył za niego Vigas.
– No właśnie. – wyszeptał – Panie profesorze, ja tego nie zniosę. Mam na nowo rozdrapywać stare rany? To nie ma sensu. Boże, dlaczego ja zawsze musze mieć pod górkę? – jęknął bezradnie.
– Posłuchaj… – Joaquin podrapał się po brodzie – Wstyd to tylko bariera, ograniczenie, które w tym przypadku, w waszym przypadku, trzeba złamać. Trzeba się przemóc i to pokonać. Anahí też pewnie nie będzie łatwo.
– Tak, zapewne ma pan rację. Tylko ja się tak zastanawiam… Przecież ona musiała wiedzieć, z kim ma przeprowadzić wywiad. Musiała się jakoś przygotowywać do stworzenia tego materiału. Nie rozumiem jej decyzji…
– A może… Może ona chciała tu przyjechać? Może zrobiła to naprawdę świadomie? – podsunął.
– Ale po co ona niby miałaby tu niby chcieć przyjeżdżać? Nigdy nic nie mówiła o Bawarii.
– Bo tu wcale nie musi chodzić o Bawarię.
– A o co? – zmarszczył brwi.
– O ciebie, Thiago, o ciebie – uśmiechnął się lekko.
– Jak to… o mnie? – wydusił z siebie po kilkuminutowej ciszy.
– Skoro ty za nią tęsknisz, to może ona też tęskni za tobą? Kto wie? Może chce się z tobą spotkać i porozmawiać? Nie możemy tego przecież wykluczyć.
            Przerwał im odgłos przychodzącego połączenia. Alcântara posłał terapeucie przepraszające spojrzenie oraz odebrał. Rozmowa była dość krótka i treściwa. Na twarzy chłopaka malowało się ogromne zdziwienie.
– Właśnie dzwonili do mnie z klubu. Powiedzieli, że za kilka tygodni będą kręcić ze mną ten wywiad, a do tej pory mają się dogadywać co do pytań, formy i takie tam, ale przed tym wszystkim ta dziennikarka chce się ze mną spotkać. Podała termin w poniedziałek o jedenastej w ”Weiße Schokolade”.
– O, no to się dowiemy, o co jej chodzi. To chyba dobrze, prawda?
– Tak, tak, prawda – rzucił lekko już nieobecny. Zastanawiał się, czego mogła od niego chcieć Lorenzo. Dlaczego chciała się z nim spotkać sam na sam w kawiarni? Nic nie przychodziło mu na myśl. Może inaczej – coś mu świtało, ale nie chciał dopuścić do siebie tej myśli.


 ***
Chciałyście Anahi? No to się pojawi w Monachium. ;) Jakieś przewidywania?