piątek, 15 kwietnia 2016

VII: Nie mając nic, strach będzie zawsze w Tobie żył.

            Profesor od rana wyczekiwał Alcântary. Bardzo chciał usłyszeć, jak potoczyły się sprawy z Anahí. Z całego serca życzył chłopakowi jak najlepiej. A świetnie wiedział, że ten nadal ją kochał. Chciał, by się zeszli. Jednakowoż obawiał się, iż zarówno Hiszpanka jak i jego pacjent byli zbyt uparci i dumni, ażeby zdecydować się na ten krok. Lekko poddenerwowany przemierzał swój gabinet wzdłuż i wszerz. Co chwilę to pukał się w brodę, jakby się nad czymś zastanawiał albo poprawiał karminowy pulower z kaszmiru czy też strzepywał niewidoczny pyłek z czarnych, sztruksowych spodni. Po całym pomieszczeniu roznosił się odgłos stukających o podłogę butów oraz tykanie dużego, pozłacanego, antycznego zegara.
            Punktualnie o trzynastej w progu pojawił się młody Brazylijczyk z hiszpańskim obywatelstwem. Był ubrany w jeansy i luźną, kraciastą koszulę, spod której widoczna była szara podkoszulka, a więc idealnie pasująca do butów. Joaquin uznał ten ubiór za dobry znak, ponieważ przez kilka ostatnich miesięcy jego pacjent nie zakładał na siebie niczego innego jak dres.
            Chłopak usiadł na kozetce tuż po podaniu starszemu Hiszpanowi ręki, a ten wręcz w podskokach pobiegł zaparzyć im kawy. Do gabinetu powrócił z ogromnym uśmiechem na ustach. Postawił kubki na stoliku i zajął miejsce w swym ulubionym skórzanym fotelu. Splótł palce na brzuchu, wyciągnął wygodnie nogi i spojrzał na bruneta.
– No, mów, jak było – poganiał go zniecierpliwiony.
– Ale z czym? – zdziwił się.
– Jak to z czym? Jak było na spotkaniu z Anahí? No, opowiadaj – zaśmiał się z własnego podekscytowania.
– Aaa, to… – podrapał się po głowie – Nie poszedłem tam.
– Co? – zmarszczył brwi i wyprostował się niczym struna – Jak to nie poszedłeś?
– Normalnie. Po prostu nie poszedłem do tej kawiarni i już – wzruszył ramionami.
– Ale dlaczego? Nie rozumiem… – nie dane mu było dokończyć, bo Thiago wszedł mu w słowo.
– Czego pan nie rozumie?! – krzyknął bezradnie – Tego, że się boję? – Vigas pokazał, by piłkarz kontynuował wypowiedź – Boję się tego, co ona mi powie? O czym będzie chciała rozmawiać? Jak będzie się w stosunku do mnie zachowywać i jak ja powinienem się zachowywać w stosunku do niej? Co mam jej powiedzieć? Mam być zły, że praktycznie wyrzuciła mnie z mojego miasta? Z miejsca, które było dla mnie domem? Że zerwałem prze nią wiele wartościowych i wieloletnich znajomości? Czy może mam się zachowywać, jakby nic takiego nie miało nigdy miejsca albo jakbyśmy się w ogóle nie znali? – jęknął z bezsilności. Profesor chciał zabrać głos, lecz starszy syn Mazinho uciszył go ruchem dłoni. Uniósł głowę i spojrzał prosto w oczy posiwiałego mężczyzny – Panie profesorze, a jak ona zapyta, co u mnie? – ściągnął brwi – Jak mi się wiedzie? Powinienem powiedzieć, że dobrze czy przyznać, że do dupy?
– Thiago… – na kilka minut zapanowała totalna cisza – Powiedz mi, masz coś do stracenia?
– Jak mogę mieć coś do stracenia, skoro ja w ogóle niczego nie mam? – żachnął się.
– Mnie się wydaje, że ty sobie pewne rzeczy wmawiasz. Stałeś się wielkim pesymistą, a przecież kiedyś byłeś zupełnie inny.
– Widzi pan, ja się po prostu nie potrafię jeszcze przyzwyczaić do życia w pojedynkę.
– Ale może nie musisz? Może jeszcze się wszystko ułoży? Nie możesz widzieć wszystkiego w ciemnych barwach, chłopaku. Przecież ty masz zaledwie dwadzieścia cztery lata!
– Za to pan patrzy na świat przez różowe okulary – fuknął.
– Nieprawda. Ja po prostu staram się być realistą i nie popadać ze skrajności w skrajność. Thiago, – westchnął – jesteś młodym, inteligentnym facetem, który ma przed sobą całe życie. Nie możesz się zachowywać jak stara zrzęda, będąca już jedną nogą w grobie. Przecież to nie po latynosku! – wygarnął młodzianowi.
– To co ja mam niby zrobić?
– Ogarnij się i zacznij w końcu normalnie żyć! I przestań się bać!
– Jak mam się niby przestać bać? Nie potrafię.
– Na Boga, Thiago! – krzyknął – Musisz zaryzykować. Pamiętaj, że nie mając nic, strach będzie w tobie żył już zawsze. Więc bierz ten cholerny telefon, dzwoń do Anahí, przeproś, że się nie pojawiłeś i poproś o spotkanie. Bądź facetem, Alcântara – rozkazał.
– Ale…
– Żadnego „ale”! – warknął – Masz zadzwonić i już. Czy ja mam to zrobić za ciebie?
– Nie. Dobra, już dzwonię – wyjął z kieszeni smartphone i niepewnie wybrał numer. Przyłożył telefon do ucha i cierpliwie czekał, aż ktoś po drugiej stronie odbierze. W końcu sygnał połączenia został zastąpiony kobiecym głosem.
– Anahí Lorenzo, słucham?
– Z tej strony Thiago. – rzucił zdławionym głosem – Thiago Alcântara.
– Thiago? A my nie mieliśmy się przypadkiem spotkać w „Weiße Schokolade”? Nie pojawiłeś się – zarzuciła mu.
– Ja… Wiem, przepraszam – potarł kciukiem czoło. Vigas bacznie go obserwował.
– Thiago, coś się stało? – zapytała niepewnie.
– Nie, czemu?
– Bo ty nigdy się nawet nie spóźniałeś na spotkania, a teraz w ogóle nie przyszedłeś…
– Nie, nic poważnego się nie wydarzyło. Ja po prostu… Coś mi wypadło. Jeszcze raz cię przepraszam. Jeśli nadal chcesz się spotkać i masz czas, to mogę się zjawić gdzie i kiedy chcesz.
– Naprawdę? Nie masz żadnych planów?
– Nie, powiedzmy, że mam przymusowy odpoczynek. – zachichotał – To jak?
– No nie wiem, nie wiem. – śmiała się perliście – A tym razem przyjdziesz?
– Tak, przysięgam, że się pojawię – powiedział pewnie.
– Na stadion?
– Na stadion – potwierdził, przypominając sobie czasy, kiedy to wszelkie obietnice ślubowane były właśnie na Camp Nou, które było dla ich towarzystwa wręcz miejscem świętym – bardziej świętym niż sam Watykan z papieżem.
– W porządku. W takim razie za godzinę w tej samej kawiarni? – zaproponowała – Dasz radę?
– Tak, tak. – spojrzał na Joaquina – Będę za godzinę. Do zobaczenia.



10 komentarzy:

  1. Twój rozdział to dla mnie prezent urodzinowy!
    Chyba dobrze, że Vigas go zmobilizował do tego telefonu.. Zobaczymy co będzie dalej, po spotkaniu! :)
    Czekam na kolejny rozdział!

    Ps. Rozdział u mnie :) http://cielito--lindo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, no to bardzo mi miło. :) Tak, Vigas nie wygląda, ale potrafi być bardzo stanowczy. :p Oj, zobaczycie, zobaczycie. Ja już wiem, co się będzie działo, ale nie powiem. :p

      Usuń
  2. Już myślałam, że Thiago to taki duży tchórz, ale dobrze, że Vigas ustawił go do pionu ;D kurczę.. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ustawił, ustawił. I to nie ostatni raz. :p W następnym rozdziale będzie spotkanie tej dwójki. ;D

      Usuń
  3. Czekam na to spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy przeczytałam, że się nie pojawił poczułam z jednej strony smutek a z drugiej się cieszyłam, więc nie wiem, co jest ze mną nie tak :D Anahi brzmiała bardzo przyjaźnie, więc mam nadzieje, że na spotkaniu wydarzy się coś, czego się totalnie nie spodziewam :D pozdrawiam i chce więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Onie, onie, jak ja nie zauważyłam, że trzy dni temu pojawił się rozdział? Ta, coraz gorzej ze mną, haha. ;D co ten Thiago taki tchórz? Chociaż w sumie się mu nie dziwię, rozumiem go, sama pewnie bym zwiała. Czekam na spotkanie tej dwójki, chce żeby wszystko sobie wyjaśnili, wrócili do siebie i mieli gromadke dzieci, hehe ;3 ale no tak, chcieć mogę ;/ czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy sobie wyjaśnią? Chyba nie od razu. Ale spokojnie, wszystko w swoim czasie. ;*

      Usuń