Profesor od rana wyczekiwał Alcântary. Bardzo chciał
usłyszeć, jak potoczyły się sprawy z Anahí. Z całego serca życzył chłopakowi
jak najlepiej. A świetnie wiedział, że ten nadal ją kochał. Chciał, by się
zeszli. Jednakowoż obawiał się, iż zarówno Hiszpanka jak i jego pacjent byli
zbyt uparci i dumni, ażeby zdecydować się na ten krok. Lekko poddenerwowany
przemierzał swój gabinet wzdłuż i wszerz. Co chwilę to pukał się w brodę, jakby
się nad czymś zastanawiał albo poprawiał karminowy pulower z kaszmiru czy też
strzepywał niewidoczny pyłek z czarnych, sztruksowych spodni. Po całym
pomieszczeniu roznosił się odgłos stukających o podłogę butów oraz tykanie
dużego, pozłacanego, antycznego zegara.
Punktualnie o trzynastej w progu pojawił się młody
Brazylijczyk z hiszpańskim obywatelstwem. Był ubrany w jeansy i luźną,
kraciastą koszulę, spod której widoczna była szara podkoszulka, a więc idealnie
pasująca do butów. Joaquin uznał ten ubiór za dobry znak, ponieważ przez kilka
ostatnich miesięcy jego pacjent nie zakładał na siebie niczego innego jak dres.
Chłopak usiadł na kozetce tuż po podaniu starszemu
Hiszpanowi ręki, a ten wręcz w podskokach pobiegł zaparzyć im kawy. Do gabinetu
powrócił z ogromnym uśmiechem na ustach. Postawił kubki na stoliku i zajął
miejsce w swym ulubionym skórzanym fotelu. Splótł palce na brzuchu, wyciągnął
wygodnie nogi i spojrzał na bruneta.
– No, mów, jak było – poganiał
go zniecierpliwiony.
– Ale z czym? – zdziwił się.
– Jak to z czym? Jak było na
spotkaniu z Anahí? No, opowiadaj – zaśmiał się z własnego podekscytowania.
– Aaa, to… – podrapał się po
głowie – Nie poszedłem tam.
– Co? – zmarszczył brwi i
wyprostował się niczym struna – Jak to nie poszedłeś?
– Normalnie. Po prostu nie
poszedłem do tej kawiarni i już – wzruszył ramionami.
– Ale dlaczego? Nie rozumiem…
– nie dane mu było dokończyć, bo Thiago wszedł mu w słowo.
– Czego pan nie rozumie?! –
krzyknął bezradnie – Tego, że się boję? – Vigas pokazał, by piłkarz kontynuował
wypowiedź – Boję się tego, co ona mi powie? O czym będzie chciała rozmawiać?
Jak będzie się w stosunku do mnie zachowywać i jak ja powinienem się zachowywać
w stosunku do niej? Co mam jej powiedzieć? Mam być zły, że praktycznie
wyrzuciła mnie z mojego miasta? Z miejsca, które było dla mnie domem? Że
zerwałem prze nią wiele wartościowych i wieloletnich znajomości? Czy może mam
się zachowywać, jakby nic takiego nie miało nigdy miejsca albo jakbyśmy się w
ogóle nie znali? – jęknął z bezsilności. Profesor chciał zabrać głos, lecz
starszy syn Mazinho uciszył go ruchem dłoni. Uniósł głowę i spojrzał prosto w
oczy posiwiałego mężczyzny – Panie profesorze, a jak ona zapyta, co u mnie? –
ściągnął brwi – Jak mi się wiedzie? Powinienem powiedzieć, że dobrze czy
przyznać, że do dupy?
– Thiago… – na kilka minut
zapanowała totalna cisza – Powiedz mi, masz coś do stracenia?
– Jak mogę mieć coś do
stracenia, skoro ja w ogóle niczego nie mam? – żachnął się.
– Mnie się wydaje, że ty
sobie pewne rzeczy wmawiasz. Stałeś się wielkim pesymistą, a przecież kiedyś
byłeś zupełnie inny.
– Widzi pan, ja się po prostu
nie potrafię jeszcze przyzwyczaić do życia w pojedynkę.
– Ale może nie musisz? Może
jeszcze się wszystko ułoży? Nie możesz widzieć wszystkiego w ciemnych barwach,
chłopaku. Przecież ty masz zaledwie dwadzieścia cztery lata!
– Za to pan patrzy na świat
przez różowe okulary – fuknął.
– Nieprawda. Ja po prostu
staram się być realistą i nie popadać ze skrajności w skrajność. Thiago, –
westchnął – jesteś młodym, inteligentnym facetem, który ma przed sobą całe
życie. Nie możesz się zachowywać jak stara zrzęda, będąca już jedną nogą w
grobie. Przecież to nie po latynosku! – wygarnął młodzianowi.
– To co ja mam niby zrobić?
– Ogarnij się i zacznij w
końcu normalnie żyć! I przestań się bać!
– Jak mam się niby przestać
bać? Nie potrafię.
– Na Boga, Thiago! – krzyknął
– Musisz zaryzykować. Pamiętaj, że nie mając nic, strach będzie w tobie żył już
zawsze. Więc bierz ten cholerny telefon, dzwoń do Anahí, przeproś, że się nie
pojawiłeś i poproś o spotkanie. Bądź facetem, Alcântara – rozkazał.
– Ale…
– Żadnego „ale”! – warknął –
Masz zadzwonić i już. Czy ja mam to zrobić za ciebie?
– Nie. Dobra, już dzwonię –
wyjął z kieszeni smartphone i niepewnie wybrał numer. Przyłożył telefon do ucha
i cierpliwie czekał, aż ktoś po drugiej stronie odbierze. W końcu sygnał
połączenia został zastąpiony kobiecym głosem.
– Anahí Lorenzo, słucham?
– Z tej strony Thiago. –
rzucił zdławionym głosem – Thiago Alcântara.
– Thiago? A my nie mieliśmy
się przypadkiem spotkać w „Weiße Schokolade”? Nie pojawiłeś się – zarzuciła mu.
– Ja… Wiem, przepraszam –
potarł kciukiem czoło. Vigas bacznie go obserwował.
– Thiago, coś się stało? –
zapytała niepewnie.
– Nie, czemu?
– Bo ty nigdy się nawet nie
spóźniałeś na spotkania, a teraz w ogóle nie przyszedłeś…
– Nie, nic poważnego się nie
wydarzyło. Ja po prostu… Coś mi wypadło. Jeszcze raz cię przepraszam. Jeśli
nadal chcesz się spotkać i masz czas, to mogę się zjawić gdzie i kiedy chcesz.
– Naprawdę? Nie masz żadnych
planów?
– Nie, powiedzmy, że mam
przymusowy odpoczynek. – zachichotał – To jak?
– No nie wiem, nie wiem. –
śmiała się perliście – A tym razem przyjdziesz?
– Tak, przysięgam, że się
pojawię – powiedział pewnie.
– Na stadion?
– Na stadion – potwierdził,
przypominając sobie czasy, kiedy to wszelkie obietnice ślubowane były właśnie
na Camp Nou, które było dla ich towarzystwa wręcz miejscem świętym – bardziej
świętym niż sam Watykan z papieżem.
– W porządku. W takim razie
za godzinę w tej samej kawiarni? – zaproponowała – Dasz radę?
– Tak, tak. – spojrzał na
Joaquina – Będę za godzinę. Do zobaczenia.
Twój rozdział to dla mnie prezent urodzinowy!
OdpowiedzUsuńChyba dobrze, że Vigas go zmobilizował do tego telefonu.. Zobaczymy co będzie dalej, po spotkaniu! :)
Czekam na kolejny rozdział!
Ps. Rozdział u mnie :) http://cielito--lindo.blogspot.com
Ojej, no to bardzo mi miło. :) Tak, Vigas nie wygląda, ale potrafi być bardzo stanowczy. :p Oj, zobaczycie, zobaczycie. Ja już wiem, co się będzie działo, ale nie powiem. :p
UsuńJuż myślałam, że Thiago to taki duży tchórz, ale dobrze, że Vigas ustawił go do pionu ;D kurczę.. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
OdpowiedzUsuńOj, ustawił, ustawił. I to nie ostatni raz. :p W następnym rozdziale będzie spotkanie tej dwójki. ;D
UsuńCzekam na to spotkanie :)
OdpowiedzUsuńPostaram się, by było ciekawe. ;)
UsuńGdy przeczytałam, że się nie pojawił poczułam z jednej strony smutek a z drugiej się cieszyłam, więc nie wiem, co jest ze mną nie tak :D Anahi brzmiała bardzo przyjaźnie, więc mam nadzieje, że na spotkaniu wydarzy się coś, czego się totalnie nie spodziewam :D pozdrawiam i chce więcej! <3
OdpowiedzUsuńNie zdradzę, co się wydarzy. ;p
UsuńOnie, onie, jak ja nie zauważyłam, że trzy dni temu pojawił się rozdział? Ta, coraz gorzej ze mną, haha. ;D co ten Thiago taki tchórz? Chociaż w sumie się mu nie dziwię, rozumiem go, sama pewnie bym zwiała. Czekam na spotkanie tej dwójki, chce żeby wszystko sobie wyjaśnili, wrócili do siebie i mieli gromadke dzieci, hehe ;3 ale no tak, chcieć mogę ;/ czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńCzy sobie wyjaśnią? Chyba nie od razu. Ale spokojnie, wszystko w swoim czasie. ;*
Usuń