wtorek, 10 maja 2016

IX: Za późno już by chcieć – straciłem Ciebie.

            Thiago chodził rozkojarzony rzez kilka ostatnich dni od spotkania z byłą dziewczyną. Targały nim przeróżne emocje. Nie wiedział, co powinien zrobić. Jak postąpić, by było dla niego najlepiej? Nie potrafił znaleźć na to pytanie odpowiedzi. Było zbyt trudne.
            Z głową pełną sprzecznych odczuć oraz przemyśleń siedział załamany w gabinecie profesora. Gapił się bezsensownie na krajobraz rysujący się za szybą. Pogoda ulegała lekkiej poprawie, lecz to nadal nie było jeszcze to. Zima trwała w najlepsze mimo stopniowego ubywania pokrywy śnieżnej.
– Thiago, a ty się nie powinieneś przypadkiem zbierać już na to spotkanie na Säbener Straße? – zapytał, unosząc wzrok znak okularów.
– Chyba tak… – rzucił bez jakichkolwiek uczuć w głosie.
– Co jest?
– Panie profesorze… – podniósł się i spojrzał na posiwiałego mężczyznę – Ja mam takie trochę głupie pytanie…
– Śmiało, przecież nie gryzę – zaśmiał się.
– Nie zechciałby pan może pojechać tam ze mną?
– Ja? – zdziwił się – Cóż, w sumie jesteś dzisiaj moim ostatnim gościem, więc z chęcią z tobą tam pojadę.
– Serio? – uśmiechnął się szeroko.
– Serio, serio. No to już, podnoś się, bo chyba nie chcemy się spóźnić.
– Oczywiście. – zerwał się natychmiast i ruszył w kierunku drzwi, lecz zanim założył kurtkę, odwrócił się w kierunku Vigasa – Dziękuję panu. To dla mnie ważne.
– Cała przyjemność po mojej stronie – poczuł, jak zrobiło mu się cieplej na sercu.
Alcântara ostatnio wrócił na rehabilitację i zaczął bardzo ciężko pracować. Ćwiczył bez wytchnienia na siłowni, w domu też wykonywał dodatkowe zadania zaaprobowane przez lekarza Bawarczyków. Klub cieszył się z postępów chłopaka i liczył na jego szybki powrót. Jednak Joaquin był ostrożniejszy w tych wszystkich przewidywaniach. Thiago działał pod wpływem impulsów, własnego nastroju, tego, co aktualnie działo się w jego życiu. Profesor podejrzewał, że nagła zmiana w postępowaniu piłkarza wywołana została niespodziewanym pojawieniem się Anahí. Starszy Hiszpan nie potrafił przewidzieć, w jaki sposób potoczy się dalsza sytuacja. Miał ogromną nadzieję, że syn Mazinho odżyje, wreszcie wróci na właściwy tor, a aktualnie dzielnie ku temu zmierzał. I właśnie to napawało specjalistę optymizmem.

            Bez problemów weszli do siedziby klubu, podążając następnie do sali konferencyjnej. Okazało się, że wszyscy już na nich czekali. Działacze klubu ubrani byli elegancko, przyjezdna ekipa trochę mniej. Uprzejmie się ze wszystkimi przywitali i zajęli miejsca tuż obok trenera Guardioli oraz prezydenta Karla Hopfera.
– Panie Vigas, cóż za niespodzianka. Nie wiedzieliśmy, że przyjedzie pan z Thiago – uśmiechnął się delikatnie Pep.
– Sam nie wiedziałem. Thiago zaproponował to tak spontanicznie. Nie mogłem mu odmówić.
– Później chciałbym jeszcze, oczywiście jeśli to nie będzie problemem, pokazać panu profesorowi cały obiekt.
– Ależ oczywiście. – odparł prezydent – A ja z chęcią panom potowarzyszę.
– To w takim razie ja też. – zaśmiał się trener – No, ale wracając do rzeczy… Tutaj jest lista pytań przygotowanych przez Anahí – podsunął mu plik kartek.
– A Joachim nie miał przypadkiem tego przejrzeć? – zerknął niepewnie na Kloppa.
– Przejrzałem i według mnie wszystko jest w porządku. Odrzuciliśmy wszelkie osobiste pytania – powiedział dumnie.
– Zgodziłaś się na to? – zakpił Alcântara, zwracając się do Lorenzo.
– A co miałam zrobić? – prychnęła – Albo to, albo wracam z pustymi rękoma do domu – wciągnął głośno powietrze na dźwięk słowa „dom”. Przymknął oczy. Mówiąc „dom” zawsze miał na myśli Barcelonę. To nie Brazylia, nie Włochy, a teraz nie Monachium było jego domem. Przy słowie „dom” mógł równie dobrze postawić znak równości i wpisać „Barcelona”. I ten dom dostał mu tak okrutnie zabrany. Nie mógł tam wrócić. Pokręcił głową, by odgonić te myśli oraz otworzył ponownie oczy.
– Okay, Joachim, ufam ci. – wskazał na pracownika klubu – Jedna zmiana. – spojrzał na brunetkę – Zgadzam się na jedno osobiste pytanie. Na koniec wywiadu.
– Jak dla mnie bomba. – rzucił jej współpracownik – Anahí miała jeszcze pomysł, żebyś już po rozmowie zaprezentował nam kilka swoich trików. Wiesz, jakaś żonglerka czy coś.
– Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł – odparł złowrogo, posyłając jednocześnie blondynowi piorunujące spojrzenie. Dlaczego był w stosunku do operatora taki oschły, niemiły? Czyżby był zazdrosny o to, że chłopak spędzał czas z przepiękną dziennikarką? Sam nie wiedział, co się z nim działo. Lecz to chyba nie wróżyło niczego dobrego.
– Ale dlaczego?
– Dlatego, że nie jestem w pełni sił? – zadrwił – Jestem dopiero w trakcie rehabilitacji. Ledwo zacząłem drugi etap i nie mam zamiaru ryzykować dla jakiegoś wywiadu.
– Jak to na początku drugiego etapu? – dziewczyna zrobiła wielkie oczy – Przecież według doktora Cugata powinieneś już co najmniej kończyć etap trzeci… Nie potrafią się tu tobą dobrze zająć? – zarzuciła, spoglądając wściekle na lekarza Bayernu.
– To prawda, powinien być na tym etapie i zapewne byłby, gdyby nie to, że tak opornie przychodził na zajęcia i nie poddawał się terapii. Jeśli zawodnik się uprze, to proszę mi wierzyć, że lekarz nie ma zbyt wiele do powiedzenia – prychnął.
– Oj, Mario, nie narzekaj już tak na mnie. Przecież się poprawiłem, nie? – poklepał go po ramieniu.
– Tak, obyś się tylko znowu nie pogorszył.
– Okay, już wiem, co ci kupię na urodziny. Różowe okulary – cała sala się zaśmiała.
            Dalsze rozmowy przebiegały już w nieco luźniejszej atmosferze. Po spotkaniu Thiago razem z profesorem, trenerem oraz prezydentem mieli przejść się po obiekcie sportowym. Tuż przy wyjściu z sali ktoś jednak pociągnął piłkarza za dłoń. Anahí. Spojrzał na nią niepewnie, ale brunetka nie zabrała ręki. Posłała mu błagalne spojrzenie.
– Możemy porozmawiać? Proszę…
– To ja panów zabiorę najpierw do części treningowej. Na końcu pójdziemy do szatni gości przy głównym boisku – Guardiola puścił oczko podopiecznemu i zagarnął dwóch starszych od siebie mężczyzn.
– To jak?
– Yhh… – westchnął – Chodź do szatni. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał.
Pociągnął ją za sobą labiryntem ciemnych, marmurowych korytarzy. Zatrzymał się przed wielkimi metalowymi drzwiami, przeciągnął przez czytnik kartę, wpisał ciąg cyferek na wyświetlaczu, po czym weszli do środka. Zapalił światło, które momentalnie oświetliło wielkie pomieszczenie. Lorenzo rozejrzała się dookoła i lekko uśmiechnęła sama do siebie. Chłopak usiadł przed szafką numer sześć.
– O czym chciałaś znowu rozmawiać?
– Thiago… Nie bądź w stosunku do mnie taki chłodny. – wyszeptała i zawstydzona zajęła miejsce tuż obok niego – Ja… Ja chciałam ci tylko powiedzieć…
– Tak? – przyjrzał jej się dokładnie.
– Pewnie uznasz mnie za skończoną idiotkę, ale… – zaśmiała się z własnych słów – Tęsknię za tobą. – podniosła na niego wzrok – Cholernie mi cię brakuje, Thiago… – dotknęła niepewnie opuszkami palców jego nieogolonego policzka – Żałuję, że… – głośno przełknęła – Wszystko zepsułam. Czułam, że nie jesteśmy już tak blisko i… Myślałam, że już mnie nie kochasz – pokręciła głową i pociągnęła cichutko nosem. Nie chciała, by to usłyszał, ale nie udało się.
– Nie płacz. – przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Schowała twarz w jego bluzie – Ciii. – lekko nią kołysał, by się uspokoiła. To zawsze pomagało – Twoje łzy nic nie zmienią, a tylko sprawią, że rozmaże ci się makijaż. No, już.
            Wziął jej twarz w dłonie i kciukami ścierał spływające strużki słonej substancji. Brunetka patrzyła mu cały czas w oczy. Delikatnie przybliżyła się do niego. Ich usta dzieliły centymetry, potem milimetry, aż w końcu musnęła jego wargi swoimi. Miał zamknięte oczy i się nie ruszał. Znów się przybliżyła i go pocałowała. Tym razem mocniej, z większym uczuciem. Palce wplotła w jego krótkie włosy. Poddał się temu przypływowi namiętności. Oddawał każdy jej pocałunek. Tak cudownie było się zapomnieć, zatracić. Poczuł się tak, jak kilka lat wcześniej. Znów czuł te motylki w brzuchu. Ale nagle przed oczami stanęła mu scena ich rozstania. Odsunął od siebie stanowczo Lorenzo i gwałtownie się podniósł. Podszedł do ściany i walnął w nią z całej siły pięścią. Z knykci piłkarza zaczęła powoli sączyć się krew.
– Thiago…
– Nie, Anahí!
– Proszę cię, daj mi naprawić to, co zepsułam! – krzyknęła.
– Nie! Nie rozumiesz, że nie możesz tu tak po prostu pojawić się po latach i włazić z buciorami w moje życie?! – denerwował się.
– Mówiłeś, że nikogo nie masz...
– Bo nie mam. Ale to nie znaczy, że mnie od razu możesz zaciągnąć do łóżka. Na Boga! Nie masz nikogo i przypomniałaś sobie nagle o mnie? – zakpił – To super. Ale wiesz co? Ja nie chcę znowu przechodzić przez to samo. Nie chcę musieć znowu leczyć złamanego serca. Nie chcę tego, rozumiesz? Nie jestem na tyle silny, by podnieść się po czymś takim po raz drugi. Nie zniosę tego ponownie, rozumiesz? – jego wzrok był przepełniony bólem – Nie potrafię – osunął się po ścianie.
– Thiago… – kucnęła naprzeciw niego i ułożyła dłoń na jego kolanie – Ja… Ja nie wiedziałam… Zasłużyłam sobie na to, żebyś tak o mnie myślał. Ale ja cię nie zostawiłam dla innego. Nikogo nie miałam. – westchnęła – Chciałabym cofnąć czas. Chciałabym znów być szczęśliwa. Znów być w szczęśliwym związku z ukochanym facetem. Chciałabym, żeby to wróciło.
            Na te słowa piłkarz podniósł się i ruszył ku wyjściu z pomieszczenia. Nie mógł tego dłużej słuchać. Mało brakowało, by znów się załamał. Był pewien, że na dobre stracił ukochaną dwa lata temu.
– Za późno już, by chcieć – powiedział i chwycił klamkę.

– I tak cię kocham, Thiaguinho. Od zawsze i na zawsze – wyszeptała. Pokręcił głową i wyszedł. A jego serce niemiłosiernie trzepotało. Ból, cierpienie – znowu powróciły. Nie wiedział, czy tym razem da radę się z tego podźwignąć. Dużo wskazywało na to, że to już jego koniec. Zarówno jako piłkarza, jak i człowieka. Koniec był naprawdę blisko. Zatrważająco blisko.

13 komentarzy:

  1. I co ja mam napisać? Nie wiem! :D
    Cóż ja uważam, że Anahi powinna walczyć o Thiago i się nie poddawać. Kochają się i na pewno z czasem wszystko jakoś się ułoży i może Thiaguinho wróci do Barcelony. <3

    Ps. OGROMNIE się cieszę, że dodałaś rozdział, bo nie miałam co robić, a tak chociaż zajęłam się czytaniem.
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maturzystka i nie ma co robić? Zazdroszczę! XD
      <3

      Usuń
    2. Hah! Nie samą maturą człowiek żyje! ;D

      Usuń
  2. I znowu płacze...naprawde nie wiem jak ty to robisz :) tez uważam ,że Anahi powinna walczyć :) czekam na ciąg dalszy losów tej dwójki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy ukaże się kolejny rozdział.

      Usuń
  3. Nie mam pojęcia co napisać :') tak cholernie mnie wciągnęłaś. Rozumiem Thiago i strasznie mi szkoda, gdy on tak cierpi. Jak narazie Anahi przynosi mu więcej bólu, ale mam nadzieje, że to się zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś była taka jedna bloggerka, która nazywała mnie swoim Kopperkiem, co mi się spodobało, tak więc aż się podekscytuję i napiszę - Kopperek jest szczęśliwy! Nie dlatego, że Thiago na końcu zwątpił we wszystko, a dlatego, że przez moment uwierzył w siebie, że jest w stanie funkcjonować bez tej dziewczyny i da sobie w życiu radę. I pomimo końcówki, ja również w niego wierzę. Teraz musi znaleźć w swoim życiu dobrą "kotwicę", by móc się na niej wesprzeć. Nie mam pojęcia co to może być albo ktoś, ale on tego potrzebuje.
    Czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że uwierzyłaś w Thiago. Ale czy on sam już w siebie na dobre uwierzył?

      Usuń
  5. Z każdym rozdziałem coraz mniej lubię Anahi. Jest cholerną egoistką i nie jestem w stanie pojąć motywacji jej działania. Zachowuje się po prostu śmiesznie. Ona naprawdę myśli, że powie przepraszam, zaciągnie go do szatni, POCAŁUJE i znowu będą szczęśliwi razem? Jezu, ona naprawdę mnie naprawdę zadziwia.
    Wgl chciałabym Ci powiedzieć, że mój brat miał ustną maturę z polskiego. "czy warto poddawać się namiętnością.." Ja po przeczytaniu tego rozdziału jestem zdecydowanie na nie. Może na maturce też dostanę taki temat i poprę to Twoim opowiadaniem ;"D
    Żarciki mnie się trzymają, dobry humor bo jutro wolne. (Taka krótka historyjka mojego życia, a co:D)
    Wracając do opowiadania, szkoda mi Thiago. Ponownie. Nie wiem, Anahi nie widzi, że go rani? Czy naprawdę można tego nie zauważać? Nie lubię jej. Mam nadzieję, że przestanie wchodzić z buciorami w życie Thiago i da sobie spokój, odeszła? to niech teraz ponosi konsekwencje swoich decyzji. Nie chcę, żeby Thiago cierpiał, dlatego nie pasuje mi jego związek z Anahi. Powoli zaczął sobie radzić ze soba, a tu BUM wbija Anahi i wszystko mu się rozpada, jak domek z kart.
    Pozdrawiam cieplutko, życzę dużo weny!♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powaliłaś mnie na łopatki tym komentarzem. ;D
      Rozumiem to zażenowanie Anahi, ale obiecuję Ci, że dowiesz się o niej jeszcze kilku rzeczy. ;)

      Usuń
  6. Noszę okulary, a nie widziałam, że nowy rozdział dodalas! ;DD Rozwaliłas mnie nim kompletnie! Twój styl pisania jest wręcz niesamowity, kocham to opowiadanie, kocham ciebie, kocham Thiago, ale nie kocham Anahi XD wzbudza we mnie sprzeczne emocje. Nie rozumiem jej postępowania. Tylko jeszcze bardziej namieszała w głowie biednego Thiago mówiąc mu, że za nim tęskni i go kocha. On sobie już wmówil, że ją stracił i nigdy już nie będą razem, a tu nagle ona pokazuje się mu myśląc, że pocałunek wszystko zmieni i znowu będą szczęśliwi, coś mi się nie wydaje by szybko to nadeszło...;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana moja, kolejny raz wywołujesz uśmiech na mej twarzy. :D Poczekaj trochę, a może jeszcze zmienisz zdanie o Anahí? Szykuję dla Was prawdziwą bombę. Och, już nie mogę się doczekać waszych reakcji, ale spokojnie, jeszcze trochę. ;*
      A jeśli chcesz, mogę Cię specjalnie informować o nowościach - wystarczy, że podasz do siebie jakiś namiar - dla mnie to nie problem ;*

      Usuń