sobota, 21 maja 2016

X: Z perspektywy czasu wszystko proste jest.

            Ostrożnie stawiał kroki na stromych schodach. Dzisiejszego dnia zmierzał do gabinetu profesora bez większego entuzjazmu. Zachowywał się, jakby uszło z niego całe życie. Jakby był napompowanym balonikiem, który ktoś nagle przebił. Po tym weselszym ostatnimi czasy chłopaku, zdeterminowanym do powrotu na boisko nie zostało już prawie nic. Uśmiech nie zagościł na jego twarzy od momentu rozmowy z Anahí w szatni na Allianz Arenie. Oczy miał podkrążone, ponieważ nie sypiał dobrze. Był przemęczony. Czuł się ponownie zraniony. Odciął się od świata. Wyłączył telefon, nie korzystał z internetu – nie było go dla świata. Zaszył się w domu, z posępnymi myślami.
– Thiago, jesteś. – podbiegł do niego terapeuta i mocno uściskał – Gdzieś ty się podziewał? Co się z tobą działo? Wiesz ile osób do mnie dzwoniło i o ciebie pytało? Coś ty znowu nawywijał? – spojrzał na młodzieńca srogo, ale widać było, że starszemu Hiszpanowi widocznie ulżyło. Bał się, czy coś się temu młodzieńcowi nie stało.
– Po prostu potrzebowałem się odciąć od wszystkich na jakiś czas. – westchnął – Próbowałem sobie to wszystko jakoś poukładać…
– Chodzi o Anahí, mam rację?
– Tak – pokiwał głowę.
– Thiago, posłuchaj, ja nie chcę być wścibski i nie musisz mi nic mówić, ale co tam się, do cholery, stało? – był zdezorientowany.
– Chciała porozmawiać, więc poszliśmy do szatni, żeby nikt nam nie przeszkadzał. – potarł twarz dłońmi – Usiedliśmy. Ona obok mnie. Powiedziała mi, że za mną tęskni… I zaczęła płakać. – jęknął – Chciałem ją jakoś uspokoić, więc ją przytuliłem, a ona… No tak jakoś wyszło, że… Anahí mnie pocałowała. Najpierw się zapomniałem i to odwzajemniłem, ale potem oczami wyobraźni zobaczyłem, jak zabiera walizki i wychodzi z domu… Nie mogłem. Podniosłem się i walnąłem pięścią z całej siły w ścianę. Przykucnąłem. Ona podeszła. Biłem się z myślami. Bałem się na nią spojrzeć. Nie chciałem dać się nazbyt ponieść emocjom. – zrobił głęboki wdech – Chciała, bym dał jej szansę naprawić to, co zniszczyła.
– Jak zareagowałeś?
– A jak miałem zareagować? Podszedłem do drzwi. Nie chciałem tam z nią być. Nie chciałem tego słuchać. Moje serce i tak wiele już zniosło. Nie chciałem dokładać do tego kolejnych prób. Niestety… – zamknął oczy i pokręcił z niedowierzaniem głową – Zanim zdążyłem wyjść, powiedziała, że mnie kocha. Od zawsze i na zawsze.
– Uważasz, że mówiła prawdę?
– Wydaje mi się, że tak. Ale to wcale mi nie pomaga. W żaden sposób.
– Co czułeś, kiedy usłyszałeś te słowa z jej ust?
– Jak mnie pocałowała, znowu poczułem te durne motylki w brzuchu, radość. Ale jak powiedziała, że mnie kocha? – prychnął – Poczułem jeden, wielki, przeszywający ból w sercu. Rozdrapała lekko zabliźnione rany. Serce znowu zaczęło krwawić.
– Przynajmniej jesteś pewny swych uczuć.
– Tak, jestem pewny, że ją nadal kocham. I to jest w tym wszystkim najgorsze. Myślałem, że może brakuje mi jej jako przyjaciółki, ale nic z tego. Kocham ją i chyba już się z tego nie wyleczę.
– Miłość to nie choroba, by się z niej leczyć. Ale skoro ją kochasz, to może warto spróbować? – podsunął.
– Panie profesorze, ja się najzwyczajniej w świecie boję. Nie chcę znów przez nią cierpieć. Ja się zaangażuję, a ona znowu odejdzie? Pan wybaczy, ale taki układ mi nie odpowiada.
– Co masz więc zamiar zrobić?
– To jedno spotkanie jakoś jeszcze przeżyję. Zrobię ten przeklęty wywiad i więcej jej nie zobaczę. Całkowicie zrezygnuję z Hiszpanii, z Barcelony. Trudno. Inaczej nie wytrzymam. Sam pan profesor widzi, co ona ze mną robi. Mam głowę zaśmieconą durnotami, a powinienem skupić się na czymś innym. Rehabilitacja jest priorytetem.
– Czyli jednak będziesz kontynuował leczenie?
– Tak. To, że nie wspiera mnie partnerka, nie będzie mi stanowić przeszkody. Zrobię to dla siebie. Wrócę na boisko, bo kocham piłkę. Kocham ją i nadal chcę grać. Chcę sprawiać radość kibicom tak jak za dawnych czasów. Postaram się. Jutro pójdę biegać. Dam radę. Muszę dać radę. Muszę coś udowodnić samemu sobie. To ja jestem kowalem swojego losu i to ode mnie zależy, czy wrócę i czy nadal będę dobry w tym, co robię.
– Brawo. Podziwiam twoją determinację. Obyś wytrwał w tym postanowieniu. Wiedz, że masz we mnie kibica i wsparcie.
– Bardzo panu dziękuję.
           
            Ledwo wszedł do domu i zdążył się przebrać po morderczym treningu z Maiolem, który krótko mówiąc chyba chciał się wyżyć na kontuzjowanym pomocniku za to, że nie odezwał się przez tydzień czasu. Zszedł do kuchni, wstawił wodę na makaron i zaczął przygotowywać sos, kiedy usłyszał natarczywe dzwonienie do drzwi. Spojrzał na zegarek i poważnie się zdziwił. Nie spodziewał się żadnego gościa, a już na pewno nie o tej porze, kiedy to Bayern wyjechał, by rozegrać mecz. Wzruszył ramionami, wytarł ręce w ściereczkę i podszedł do drzwi. Spojrzał przez wizjer, ale na darmo, bo gość zasłonił od zewnątrz dziurkę palcem. Przekręcił w drzwiach klucz oraz otworzył. Spojrzał na przybyszy, niedowierzając.
– Co wy tu robicie? – gapił się na nich niczym sroka w kość.
– Przyjechaliśmy cię trochę rozruszać – zaśmiał się Rafael, klepiąc go po plecach.
– I ustawić do pionu – dorzucił Jonathan, przeciskając się do salonu.
– Do pionu? – gospodarz niczego nie rozumiał – Ej, Gio! Wypieprzaj od tych garnków! – zaśmiał się, rzucając w przyjaciela ścierką – Wszystko zjesz, zanim się ugotuje.
– Oj tam, marudzisz. – parsknął śmiechem, ale już po chwili przybrał poważny wyraz twarzy – Musimy pogadać, ale sądzę, że najpierw moglibyśmy zjeść – oczy mu się śmiały.
            Starszy z braci Alcântara nie wierzył w to, co się właśnie działo, ale bardzo się z tego powodu cieszył. Cholernie mu brakowało tych zwariowanych facetów. Przy nich nie potrafił się smucić. Byli jak butla gazu rozweselającego.
            Po zjedzeniu kolacji, Thiago przyniósł z piwnicy po butelce Corony dla każdego i wygodnie się rozsiedli na kanapie czy też fotelach. Gospodarz upił łyka i z rozbawieniem wpatrywał się w gmerającego przy telewizorze Rafinhę.
– Braciszku, a co ty tak tam robisz z moim telewizorem, co? – parsknął śmiechem – Chcesz go porwać do tańca czy jak?
– Nie. – wytknął mu język, po czym klasnął w ręce wyraźnie zadowolony ze swojej roboty – Dawaj pilota – wyciągnął dłoń.
– To jest smartTV, głupku. Nie potrzebujesz pilota – ryknął śmiechem Giovani.
– No tak. – pacnął się w czoło piłkarz FC Barcelony – Dobra. To jak ty się tak na tym znasz, to może ty tu wszystko poustawiaj, co? Gio?
– Spoko – podskoczył z siedzenia.
– Co ty w ogóle masz zamiar zrobić, co? Bo przecież konsola była podłączona – wskazał na czarną skrzynkę.
– Nie, – pokręcił głową – na razie nie będziemy grać w FIFĘ.
– To co robimy? – zmarszczył brwi.
– Dzwonimy do Alvesa – uśmiechnął się szeroko Jonathan.
– Co? Oszaleliście? – wytrzeszczył oczy – Na pewno jest teraz zajęty czy coś…
– Spoko, brat, wszystko było ustalone. – puścił mu oczko młodszy Alcântara, a w tym samym momencie na wielkim ekranie pojawiła się twarz prawego obrońcy – Hej, wielkoludzie – pomachał mu.
– Witam moje słoneczka. – zaśmiał się Brazylijczyk – Thiago, kochanie, jak myśmy się dawno nie widzieli! – pisnął.
– Tak, masz rację. – uśmiechnął się – Co tam słychać?
– A, w porządku. Miałem przyjechać do ciebie z tymi głupkami… – przerwał mu jęk oburzenia ze strony trzech gości – Cicho tam. – pogroził im palcem – Miałem przyjechać, ale obiecałem Joanie, że zabiorę ją na romantyczny wypad i jutro z rana mamy samolot do Monako. No, ale teraz jestem tu z wami. I musimy pogadać, Thiago – nagle zrobił się poważny. Do pomocnika dotarło, że to było coś ważnego, bo Alves prawie nigdy nie był poważny.
– Ale o co chodzi? – spojrzał na każdego z gości.
– Posłuchaj… – zaczął Gio.
– Wiemy, że w mieście jest Anahí – wypalił Jona.
– I że ma zrobić z tobą wywiad – dodał Rafael.
– No tak… – potarł oczy – I obawiacie się, że coś sobie zrobię, tak? – spojrzeli po sobie, a on westchnął – Chłopaki, naprawdę, jest okay.
– Nie mówisz tego z przekonaniem – zauważył Daniel.
– Dani… – jęknął – No co ja mam wam powiedzieć? Zdziwiłem się, że ona się zgodziła zrobić ze mną ten wywiad. A jeszcze bardziej tym, że chciała się ze mną spotkać bez udziału kogokolwiek z ekipy czy klubu – przyznał.
– Chciała się spotkać? – powtórzył jeden z dos Santosów.
– Tak – potwierdził.
– Spotkaliście się?
– Na pierwsze spotkanie nie poszedłem, ale profesor Vigas tak mnie ochrzanił, że do niej zadzwoniłem i umówiliśmy się jeszcze raz.
– Czego chciała? – zjeżył się Rafinha. Martwił się o brata i nie chciał, by Anahí znowu złamała mu serce albo zrobiła cokolwiek przykrego.
– Pogadać. – prychnął – Powiedziała, że nie chciała mnie zranić i takie tam bzdury – machnął ręką.
– A potem?
– Co potem? – zdziwił się.
– No widzieliście się jeszcze raz, tak? – dopytywał, jak zwykle ciekawski Jonathan.
– Owszem. Było oficjalne spotkanie w siedzibie klubu. Ja, Mister, prezydent, moi fizjoterapeuci z klubu, gość od PR’u, profesor Vigas, Anahí i jej ekipa. – przejechał otwartą dłonią po włosach – To spotkanie skończyło się dużo gorzej niż to w kawiarni.
– Co się stało? – zapytał z troską w głosie Alves.
– Podeszła do mnie, jak wyszliśmy z sali konferencyjnej i nalegała na rozmowę. Głupio mi było tak przy Misterze, prezydencie i profesorze. Guardiola wziął doktora i prezydenta na wycieczkę po obiekcie i puścił mi oczko. Nie chciałem, żeby ktoś nas słyszał, więc zabrałem ją do szatni gospodarzy. Nie powinienem był tego robić – pokręcił głową.
– Co się tam do cholery stało? – przestraszył się Giovani.
– Weź się uspokój, Gio. – wytknął mu jego młodszy brat – Niczego gorszego jak dziecko zmajstrować chyba nie mógł, nie? Thiago? To co? Będziemy wujkami? – uśmiechnął się półgębkiem.
– To nie jest zabawne, Jona – upomniał go Dani.
– Czepiacie się mnie, a ja tylko próbuję jakoś rozładować atmosferę – oburzył się.
– Usiedliśmy. Ona obok mnie. – zaczął znowu opowiadać Thiago – Powiedziała, że za mną tęskni. Rozpłakała się. Nie cierpię, jak ktoś płacze. Przytuliłem ją. I to był błąd. – westchnął – Pocałowała mnie. – uderzył pięścią w drewniany stolik – Wtedy też walnąłem, ale o ścianę. – zaśmiał się – Powiedziałem jej, że nie może tak robić.
– I? – spytali jednocześnie wszyscy słuchacze.
– Powiedziała mi, że nie odeszła do innego. – prychnął – A jak wychodziłem… – przełknął zalegającą mu w gardle gulę – Dodała, że mnie kocha. Od zawsze i na zawsze – wyszeptał.
– Czyli jest gorzej niż myślałem – wypalił Rafinha.
– Co? – Thiago był zdezorientowany.
– Ty ją nadal kochasz – stwierdził Dani.
– Tak. Kocham ją. Ale to nie ma znaczenia.
– Co zamierzasz? – przerwał zalegającą ciszę Jonathan.
– Nie wiem, Jona, nie wiem. – jęknął – Chyba po prostu postaram się skupić na tym, żeby wrócić do pełnej sprawności, wskoczyć do składu i znowu dawać z siebie wszystko na boisku.
– Nie chcesz dać wam szansy? – przyjrzał mu się Giovani, dla którego te kilka lat temu Thiago i Anahí stanowili przykład idealnie dobranej pary.
– Chyba nie. Sam już nie wiem. Nie chcę znowu skończyć ze złamanym sercem. Tak chyba będzie najlepiej. Zrobię ten wywiad, a potem już jej nigdy nie zobaczę – uśmiechnął się krzywo.
– Może gdybyście spędzali wtedy ze sobą więcej czasu… – ciągnął gracz LA Galaxy.
– Z perspektywy czasu wszystko jest proste – wzruszył ramionami.
– Thiago, wiedz jedno. Co by się nie działo…  Jakiej decyzji byś nie podjął… – zaczął niepewnie Rafael.
– Zawsze będziemy przy tobie, braciszku – dodał Jonathan i przytulił przyjaciela.
– Możesz na nas zawsze liczyć – potwierdził drugi dos Santos.
– Dokładnie. Na mnie też. – wtrącił się Daniel – A teraz ogarnij dupsko, ściśnij poślady i widzimy się na boisku, kiedy to będę mógł ci skopać ten twój monachijski tyłeczek – puścił mu oczko, a wszyscy się zaśmiali.
– Dziękuję. Naprawdę wam dziękuję, że jesteście, chłopaki – posłał im szczery uśmiech zawodnik FC Bayern Monachium.
            Ta niespodziewana wizyta wiele dla niego znaczyła. Dawno nie widział chłopaków, a był z nim silnie związany. Z kolej Alves zawsze potrafił postawić Thiago do pionu i pozytywnie na niego wpłynąć. Alcântara czuł, że miał dla kogo żyć. Bo miał cudownych przyjaciół.





10 komentarzy:

  1. BOSKIE !!! Takich przyjaciół to też bym chciałą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama chciałabym mieć tak wspaniałych przyjaciół - chociaż na swoich nie mogę narzekać XD. Cieszę się, że chłopaki przyjechali do Thiago i go podbudowali, bo właśnie tego było mu trzeba.
    Rozdział oczywiście jak zawsze cudowny. I wiesz co? Każde Twoje nowe opowiadanie jest lepsze od poprzedniego. Nie wiem jak to robisz, ale robisz to genialnie. <3
    Do następnego amiga! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, amiga.. Niezmiernie i niezmiennie cieszy mnie fakt, że podoba Ci się to, co piszę. ;* Wkrótce wydarzy się tu pewna rewolucja i myślę, że część osób ponownie zastanowi się nad osądem bohaterów tej historii. Ale ciiii... :p Zobaczymy, czy będzie Ci się podobało to, co szykuję w następnej kolejności. <3

      Usuń
  3. Jaka wspaniała atmosfera zapanowała w tym rozdziale! <3 cieszę się, że Thiago postanowił skupiać się na odzyskaniu formy. W Anahi musi tkwić jakaś tajemnica, nie może byś taka zła, skoro wszyscy stawiali ich związek za wzór. No cóż, mam nadzieje, że dowiem się o niej czegoś więcej w następnym rozdziale i nie wiem dlaczego, ale licze na ich ponowne spotkanie, mimo, że Thiago po tym cierpi. No nic, czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O spotkanie możesz być spokojna - na pewno będzie miało miejsce. ;)

      Usuń
  4. Aaaa! Dani! Aaaaa! Gio! Aaaaaaaa! Jona! lksadljldjlsjdpiqjfdpoiqajhfdlOKDLJDLKJFSDALSdjqliadkjoeu *.* Rafaaaaa! <3 To chyba był rozdział specjalnie dla mnie...
    Wszyscy mają rację, że Thiago nadal coś czuje do Anahi.. Pomimo tego, nadal jej nie lubię! Chłopaki mogli przywieźć ze sobą jakąś dziewczynę dla tego ascety.
    Ja mam tylko nadzieję, że odwiedziny i rozmowa z przyjaciółmi coś da i Thiago uwierzy w siebie, w swoje umiejętności i możliwości.
    Czekam na kolejny rozdział!

    Ps. Epilog, zapraszam ;) http://cielito--lindo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Rafinha specjalnie dla Ciebie ;* Thiago - asceta? Nawet o tym nie pomyślałam :p A czy ta rozmowa coś da? Zobaczysz w następnym rozdziale. ;D

      Usuń
  5. Ojeeeeej, jacy oni są genialni! W ogóle tacy przyjaciele, którzy próbują ci za wszelką cenę pomóc, rozweselić, to coś niesamowitego! <3

    OdpowiedzUsuń