niedziela, 29 maja 2016

XI: Szkoda, że już teraz mogę tylko chcieć.

– Rusz się Maiol, bo cię zaraz odstawię na kilkaset metrów! – zaśmiał się i nadal biegł przed siebie. W pewnym miejscu zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Tu było pięknie. Widok ze wzgórza roztaczał się na lwią część Monachium. Wciągnął do płuc dużą porcję świeżego powietrza. Poczuł zapach świerków, całego lasu. Co chwilę dało się usłyszeć ciche ćwierkanie ptaszków. Było cudownie. Znów czuł się świetnie. Uśmiechał się, żartował, przykładał do pracy. Stary Thiago wrócił.
– Żebyś tylko nie przesadził, Alcântara. Nie będziemy cię potem znowu składać do kupy z maleńkich kawałeczków – zagroził trener.
– Spokojnie, dam radę. Wiesz, wspaniale się czuję. Nie zdajesz sobie nawet z tego sprawy. Czuję, że wracam do żywych. W końcu chce mi się żyć. Mógłbym tu zostać jeszcze długo i biegać po tych górach. Pięknie tu, naprawdę.
– Wiem. Widoki przypominają trochę Barcelonę. Zupełnie jakbyś biegał gdzieś w pobliżu Tibidabo albo Montjuïc, nie? – poklepał go po plecach – Ale dosyć tych marzeń, trzeba wracać. Za dwie godziny masz wywiad z tymi pasożytami z Canal+. To jak? Idziemy? – spytał, podając piłkarzowi butelkę z napojem izotonicznym.
– Tak. – wyszczerzył się – Nawet ten wywiad nie popsuje mi humoru. Wiesz dlaczego?
– Nie mam pojęcia. Oświeć mnie.
– Będę wujkiem, stary! – krzyknął uradowany.
– Czekaj, co?! Rafinha będzie miał dziecko? On w ogóle ma dziewczynę? – wytrzeszczył oczy blondyn.
– Nie, nie on – zachichotał.
– Thaísa?!
– Zwariowałeś? Ona dopiero z piaskownicy wyszła.
– No bez przesady…
– Maiol, bo inaczej sobie pogadamy – pogroził mu palcem, a tamten się zaśmiał.
– Spokojnie, nie mam zamiaru startować do twojej siostry. Ale w takim razie kto jest w tej ciąży?
– Emma, dziewczyna Giovaniego. Mam się szykować na chrzestnego. Obiecali, że będą mi podrzucać dziecko, jak będą chcieli gdzieś wyjść – śmiał się, gdy ruszali w dół wzgórza.

            Poprawił jasnoniebieską koszulę, przeczesał palcami ciemne włosy i wyszedł z szatni. Powoli zmierzał ku loży VIP-owskiej, gdzie miał się odbyć wywiad. Z uśmiechem na twarzy przywitał się z ochroniarzem, imieniem Jurgen i wszedł do przeszklonego pomieszczenia. Tam, na fotelu siedziała już Hiszpanka. Gdy go zobaczyła, posłała mu niepewny uśmiech i zaprosiła gestem ręki, by zajął wyznaczone miejsce.
– Okay, wszystko gotowe. – rzucił kamerzysta – Zaczynamy.
– Po długim czasie namów, w końcu udało nam się doprowadzić do skutku wywiad z jednym z ulubionych piłkarzy Hiszpanów. Panie i panowie, jest tu ze mną Thiago Alcântara do Nascimento.
– Witam wszystkich – uśmiechnął się delikatnie do kamery.
– Thiago, może na początek, jak się czujesz?
– Bardzo dobrze. Cieszę się z tego, jak współpracuje mój organizm.
– Powoli wracasz do stanu sprzed kontuzji. Dolegliwości związane z wiązadłem krzyżowym nigdy nie należą do najprzyjemniejszych ani najkrótszych. W twoim wypadku, kontuzje zabrały ci wiele. Między innymi udział w Mistrzostwach Świata w twoich rodzinnych stronach, w Brazylii.
– Tak, to prawda. Miałem wielkiego pecha, że przydarzyło mi się to akurat w tamtym czasie i że było to tak poważne.
– Musiałeś przejść bardzo szybko operację. Jak długo zajęło wybranie fachowca?
– Nic. Oczywiste, zarówno dla mnie jak i moich bliskich, było, że musi się mną zająć najlepszy specjalista, jeśli myślę o powrocie do piłki. A wiadomo, że najlepszy w tej akurat dziedzinie jest pan doktor Ramon Cugat. Zgodził się, przeprowadził operację, przygotował plan rekonwalescencji, a tutejsi klubowi lekarze oraz fizjoterapeuci mieli za zadanie pomóc mi w powrocie do pełnej sprawności.
– Jednak nie szło im to chyba najlepiej, skoro rehabilitacja przebiegała u ciebie tak powoli – zauważyła. Przyjrzał jej się dokładnie. Miała na sobie bordową sukienkę do kolana, ze skromnym dekoltem i rękawem ¾. Włosy rozpuściła i przełożyła na lewą stronę. Na stopach miała wysokie szpilki. Makijaż, jak zwykle zresztą, nie wymagał nawet najmniejszych poprawek.
– To prawda, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jednak nie można winić specjalistów. Jedyną osobą, która tu nawaliła byłem ja – przyznał ze spokojem, po czym upił łyk wody.
– Jak to? – zmarszczyła lekko brwi.
– Nie stawiałem się na zajęciach, nie odbierałem połączeń, nie wpuszczałem nikogo do domu. – wzruszył ramionami – A jak już pojawiałem się w klubie, często się obijałem, nie dawałem z siebie wszystkiego.
– Co sprawiło, że byłeś w takiej depresji? – jej ton wskazywał, że bardzo się martwiła.
– Cóż… Nie nazwałbym tego depresją. To był bardziej taki wielki dołek, z którego nie potrafiłem się wydostać. Wszystko dokoła mnie przytłaczało. Wszyscy skupiali się na mnie i na moim kolanie, powrocie do sprawności… Nie było innych tematów, a to mnie już męczyło. Jedynymi osobami, z którymi mogłem porozmawiać bez ryzyka pytania o rehabilitację i kolano byli moi trzej przyjaciele.
– Rafinha, Jona i Gio – zakończyła za niego.
– Dokładnie. Niemniej jednak ciężko mi było się podnieść po tej kontuzji.
– Dlaczego? Zerwane wiązadło to jeszcze nie wyrok, nie koniec kariery…
– Owszem, ale wyobraź sobie, że najpierw łapiesz jedną kontuzję, która wyklucza cię z udziału w Mistrzostwach Świata, a kiedy jesteś już praktycznie zdrowa, przydarza ci się nowa kontuzja. Tym razem o wiele gorsza, poważniejsza. Masz świadomość, że nie zagrasz przez co najmniej pół roku. Jak się czujesz?
– Zagubiona, wkurzona, zdołowana?
– Zgadza się. I powoli zaczynasz wątpić w to, że rehabilitacja ma sens. Proces jest długi i cholernie bolesny, a ty masz już tego po dziurki w nosie. Cały czas się pilnujesz, żeby tylko nie pogorszyć stanu kolana, masz paranoję. W końcu pewnego dnia stwierdzasz, że w twoim życiu brakuje jakiegoś impulsu, który dałby ci kopa. I uznajesz, że łatwiej i lepiej będzie, jeśli się poddasz. – wyjaśnił – Tak właśnie było ze mną.
– Klubowi bardzo zależało na tym, żebyś wyzdrowiał. Przejęli się twoim stanem psychicznym, chcieli zapewnić pomoc, ale podobno nie chciałeś o tym nawet słyszeć.
– Owszem. Ale w końcu odwiedziłem gabinet profesora Vigasa i mogłem z kimś szczerze pogadać.
– Jak widać, przyniosło to pozytywne skutki.
– Chyba tak – niewielki uśmiech zagościł na jego twarzy.
– Pytanie od naszych telewidzek… Czy serce Thiago Alcântary jest zajęte? – wpatrywała się tępo w kartkę.
– Pytasz o to czy Thiago Alcânatara jest zajęty, czy tylko czy jego serce jest zajęte? – uśmiechnął się lekko – Bo to dwie różne sprawy.
– Pytam o serce – rzuciła słabym głosem i ostrożnie spojrzała mu prosto w oczy. Próbowała coś z nich wyczytać. Lekko się zarumieniła, gdy puścił jej oczko.
– Tak, serce Thiago Alcântary jest zajęte.
– Na jakim etapie leczenia jesteś? – odchrząknęła i pobladła. Tak, znacznie pobladła słysząc jego odpowiedź.
– Biegam. Treningi są coraz intensywniejsze i już w najbliższym czasie rozpocznę indywidualne treningi z piłką. A to będzie już ostatnia prosta.
– W takim razie życzę ci w imieniu naszych telewidzów i wszystkich kibiców piłki nożnej szybkich postępów. I oczywiście mamy nadzieję zobaczyć cię już niedługo grającego w pełni twoich możliwości.
– Serdecznie dziękuję.




 ***
Nieuchronnie nadchodzi koniec... Ale najpierw... ;D

PS Chętnych zapraszam tu: http://without-an-end.blogspot.com/

16 komentarzy:

  1. Jaki koniec? Ja myślałam, że to dopiero początek historii, a tu takie zdanie czytam.
    Świetny rozdział, a szczególnie wywiad, bo czułam się jakbym czytała autentyczną rozmowę dziennikarki z piłkarzem (jesteś geniuszem!). A to pytanie o sprawy sercowe i odpowiedz Thiago.. Serio nie pomyślała, że jego serce jest zajęte, bo to ona w nim tkwi? Głupia! ;D
    Czekam na kolejny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW, ja geniuszem? :o Wiesz, że uwielbiam pisać wywiady i relacje z wydarzeń sportowych. ;)

      Usuń
  2. Nie to nie może być koniec :) chce jeszcze wielu rozdziałòw :)

    NY

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co? Znajdę Cię i zamorduję, później zakopie i pewnie znów odkopie by ponownie zamordować... Wiesz jak bardzo skończyło mi ciśnienie, gdy przeczytałam frazy "wujek, Rafinha, ojciec"????? Musiałam na chwilę przestać, wziąć głęboki oddech, podmuchać w papierową torebkę i dopiero wtedy się uspokoiłam. Później już tylko z uśmiechem czytałam o Thaisie i Gio. Bo chyba wspominałam jak bardzo kocham o nich wszystkich czytać?
    No dobra, a teraz na poważnie - JAK TO KONIEC? Tłumacz się...
    Właśnie o takiego Thiago walczyłam... Uśmiechniętego i szczęśliwego! Sama cieszyłam się, czytając tą pierwszą część gdzie biegał. Później też nieźle sobie poradził z wywiadem :)
    I znów się rozpisałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kochana, przecież ten Rafinha pojawia się w dużej mierze dla Ciebie. ;) No i ja oczywiście tak samo jak Ty uwielbiam klan Alcantara oraz dos Santos. ;D
      Ale co mam Ci tłumaczyć? Przecież Ty mnie i tak za zakończenie będziesz chciała zabić (nie wiem, który już raz xd)!
      ...a ja kocham Twoje komentarze. <3

      Usuń
    2. No to ja już wiem jak chcesz zakończyć! :(

      Usuń
    3. Spokojnie, nie zrobię ani z Rafinhi, ani z Thiago ojca. ;p

      Usuń
    4. Ale spikniesz go z tą czarownicą pewnie :( Ja Cię muszę gdzieś złapać i się z Tobą powaźnie rozmówić 😂😂😂

      Usuń
    5. No to ja już chyba sobie szukam kryjówki. ;p Ale zobaczymy, może jednak uda mi się Cię udobruchać. ;D

      Usuń
  4. Przeprowadzenie wywiadu: na mistrzowskim poziomie, naprawdę :D pomyśl o związaniu swojej przyszłości z dziennikarstwem! :) ciężko mi będzie się pożegnać z tym opowiadaniem, bo jest to jedne z bezbłędnie napisanych opowiadań jakich czytałam :) jedyne czego jestem ciekawa, jak ona mogła nie zrozumieć tego, że nadal istnieje w jego sercu? :) pozdrawiam i to chyba jasne, że czekam na kontynuacje <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziennikarstwo? Może kiedyś, ale raczej jako wynik pasji niż zdobycie zawodu. ;)
      Wkrótce dowiecie się więcej o Anahi. Jestem ciekawa, czy zmienicie o niej zdanie. ;)

      Usuń
  5. Co, co. Gdzie koniec, jaki koniec? Nie ma końca! No niee :C rozdział boski, uwielbiam wywiady w twoim wykonaniu i ogólnie twoją pracę, widać, że wkładasz w to wszystko dużo serca. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Koniec? Dopiero co znalazłam to opowiadanie a Ty chcesz kończyć? Mam się zapłakać? Ja się zaczęłam bujać w Thiago a Ty coś takiego? Umrę... A wywiad... mmmm :D Serce ma zajęte :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nawet po zakończeniu tego możesz wpaść na moje inne opowiadania. ;)

      Usuń