Zarzucił na grzbiet czarną, skórzaną
kurtkę i już miał zejść na podziemny parking, gdzie zaparkował swoje Audi A8,
ale usłyszał stukanie szpilek. Obejrzał się, kiedy na chwilę ustało. Anahí
właśnie ściągała buty, by móc iść szybciej. Ich spojrzenia się spotkały.
Posłała mu przepraszający uśmiech i podbiegła do niego. Gdy już stali twarzą w
twarz, opuścił lekko głowę, by spojrzeć jej prosto w oczy. Była od niego niższa
w szpilkach, a co dopiero bez nich. Ale nigdy mu to nie przeszkadzało. Skupił
się na jej zielonych niczym świeżo wymieniona na Camp Nou murawa. Uśmiechnął
się na samą myśl. Tęsknił za tym stadionem. I tęsknił za Gran Derbi, które
teraz mógł oglądać jedynie w telewizji. Westchnął cichutko i ponownie zagłębił
się w jej oczy. Przeraził się nie na żarty, widząc w nich jedynie smutek i ból.
Nie było tu tej radości, śmiechu co kiedyś. Cholera, nie było nawet
niepewności! Tylko ból i smutek.
– Coś
się stało? – zapytał – Podpisałem wszystkie papiery.
–
Tak, wiem. – założyła sobie kilka niesfornych kosmyków za ucho i przygryzła
leciutko dolną wargę – Thiago… Ja… Chciałam cię za wszystko przeprosić. –
chciał coś powiedzieć, ale położyła palec wskazujący na jego ustach – Proszę
cię. Nie mówię o naszym rozstaniu. Nie za to… Chcę cię przeprosić za to, jak się
zachowywałam tutaj, w Monachium. Nie postępowałam fair. Nie pomyślałam, że ty
też mogłeś przeżyć to rozstanie tak samo ciężko jak ja. Że ciebie też to
cholernie bolało i nie chciałbyś rozdrapywać starych ran. – jęknęła – Thiago,
ja naprawdę nie chciałam sprawić ci przykrości ani problemów moim pojawieniem
się tutaj. Po prostu w chwili, kiedy dowiedziałam się o pomyśle zrobienia z tobą
tego przeklętego wywiadu… – pokręciła głową – Ja nie mogłam się powstrzymać.
Chodziłam za przełożonymi przez ponad miesiąc, dzień w dzień, żeby to mnie
przydzielili do tego zadania. A kiedy usłyszałam, że się zgodziłeś? Skakałam ze
szczęścia jak głupia. Oszalałam. Tak bardzo chciałam cię znów zobaczyć,
porozmawiać. – przysunęła się bliżej i położyła dłoń na jego policzku – Wiesz,
że zawsze miałam niewyparzony język i jeszcze raz cię przepraszam za to
wszystko. Wiem, że w ogóle nie powinnam była tu przyjeżdżać, znów pojawiać się
w twoim życiu. Nie miałam do tego prawa. Nie po tym wszystkim. Mam nadzieję, że
mi wybaczysz – uśmiechnęła się, ale ten uśmiech nie obejmował jej oczu. Znał ją
zbyt długo, by się na to nabrać.
–
Naprawdę się przejęłaś, kiedy usłyszałaś o opóźnieniach w rehabilitacji i o
profesorze – jego głos był niski i głęboki zarazem.
–
Tak. – zamrugała kilka razy, jakby nie wierzyła, że to naprawdę mogło go
zdziwić – Nie mogłam tego zrozumieć, bo zawsze byłeś silnym i upartym facetem.
To nie było do ciebie podobne.
–
Cóż… Trochę się działo i tak jakoś wyszło – wzruszył ramionami. Opuszkami
palców nadal przemierzała jego zarośnięty policzek. Nie odtrącił jej ręki.
– Mam
nadzieję, że to nie przeze mnie… – skrzywiła się na samą myśl.
–
Nie, spokojnie – zaprzeczył bardzo szybko.
–
Thiago, ja… – przerwał jej gniewnym spojrzeniem.
–
Przestań mnie w końcu, do cholery, przepraszać! – warknął.
– Ja…
– przesunęła palce po jego szczęce. Przez szyję dotarła do klatki piersiowej,
gdzie tuż nad jego sercem ułożyła dłoń i lekko się uśmiechnęła sama do siebie,
czując jego bicie – Chciałam ci tylko powiedzieć, – odchrząknęła, bo głos
zaczął się jej łamać – że nie musisz się obawiać kolejnych wywiadów. Już na
siebie nie wpadniemy. Nie ważne czy celowo, czy nie. Nie spotkasz mnie w żadnym
studio telewizyjnym, na żadnym wywiadzie, na żadnej sali konferencyjnej. Nie
grozi ci to – spuściła wzrok.
–
Poczekaj, co? – nie rozumiał – Skąd możesz wiedzieć, dokąd cię wyśle pracodawca
za kilka lat? Wpiszesz sobie w umowę o pracę, że nigdy się nie pojawisz tam,
gdzie będę ja? – prychnął.
–
Nie. – pokręciła głową. Delikatnie ułożył dwa palce prawej dłoni pod jej brodą
i uniósł ją do góry tak, by na niego spojrzała. Doszukiwał się odpowiedzi w jej
oczach, ale niczego tam nie było – Po prostu z tym kończę.
– Co?
Z czym? – odpowiedziała mu cisza – O czym ty, do cholery, mówisz, Anahí?!
– O
tym, że to było moje ostatnie zlecenie. Odchodzę z Canal+. Odchodzę z
dziennikarskiego świata. Nie mam już po co walczyć, po co iść pod wiatr.
– Ale
jak to? Anahí? – widział łzy w jej oczach – Przecież to było twoje marzenie.
Żeby być dziennikarką sportową. Nie rozumiem…
– No
właśnie, Thiago. – wykrzywiła usta w czymś na kształt uśmiechu – Nie rozumiesz.
– pogłaskała go delikatnie po klatce piersiowej i poczuła, jak jego serce przyśpieszyło
– Nigdy nie rozumiałeś. – zabrała dłoń, po czym spojrzała mu prosto w oczy – To
nie dziennikarstwo sportowe było moim marzeniem.
– A
co? – zdziwił się, patrząc, jak stawiała kolejne maleńkie kroczki w tył.
– Ty.
To ty byłeś moim marzeniem od tamtego dnia, kiedy przywaliłeś mi piłką w głowę.
– ten uśmiech dotarł już do oczu, był prawdziwy – Dziennikarstwo sportowe było
tylko i wyłącznie po to, żebym mogła być zawsze blisko ciebie. – kolejny krok –
Jeździć z tobą po świecie. Widzieć twoją radość, gdy wchodzisz na murawę,
strzelasz gola, wygrywasz mecz, zdobywasz puchar. – znów się cofnęła o kawałek
– A teraz to już nie ma sensu, Thiago. Nie ma sensu, bo nie ma ciebie. –
widział tę łzę, zanim zdążyła ją otrzeć – Tak więc nie pozostało mi nic innego,
Thiago. – uśmiechnęła się szeroko – Odchodzę.
Stał tam na środku zimnego,
betonowego korytarza prowadzącego do garażu i tępo wpatrywał się w coraz to
bardziej oddalające się ciało drobnej Katalonki. Nie dostrzegał już koloru jej
pięknej sukienki. Widział jedynie cień i powiewające włosy. Biegła. Chciała
stąd uciec jak najszybciej. Uciec jak najszybciej od niego. Od Thiaguinho.
Sam nie wiedział, jakim cudem wsiadł
w samochód i dotarł pod dom. Wyłączył silnik na podjeździe. Oparł głowę na
dłoniach. Nie zorientował się nawet, kiedy z jego oczu poleciały łzy. Gorzkie
łzy, które wyrażały cały jego smutek.
Anahí.
A
więc tak to było? Wybrała kierunek studiów tylko i wyłącznie ze względu na
niego i na to, by móc zawsze być blisko niego? Nie chciało mu się w to wierzyć.
Ale po chwili, do jego umysłu wdarła się pewna scena z przeszłości.
Siedział na
kanapie w domu dziadków Anahí, a ona leżała z głową na jego udach. Oglądali powtórkę El Clásico. Ona gładziła go dłonią po kolanie, a on
przeczesywał palcami jej piękne, brązowe włosy, pachnące kokosem. Miał siedemnaście, a ona szesnaście lat. Już wtedy coś między nimi było. Często ze sobą flirtowali. Po jednej z imprez nawet ją pocałował, ale ona potem zachowywała się, jakby nic takiego nie
miało miejsca.
Przyglądali się poczynaniom piłkarzy, aż w końcu arbiter zagwizdał, kończąc emocjonujące spotkanie. Anahí
obróciła się na plecy i szeroko uśmiechnęła. Złapała jego dłoń w swoją i bawiła się ich splecionymi palcami.
– Co teraz robimy? – zapytała – Dziadkowie wracają dopiero jutro wieczorem. – zachichotała – Pojechali do cioci Marii, bo urodziła synka i ktoś musiał się zająć Sergio.
– No proszę. Nasz mały Sergito doczekał się braciszka?
– Mhm. – przygryzła wargę – Ale nie zmieniaj tematu.
– spojrzała na niego groźnie – Co robimy?
– Nie wiem. – westchnął, uniósł jej dłoń do ust i ucałował małe kosteczki – A co ty byś tak w ogóle chciała robić? – przyglądał jej się uważnie.
– Można by zrobić coś do jedzenia albo… – zaczęła mówić, lecz Alcântara jej przerwał.
– Nie o tym mówię, Anahí. – pokręcił głową – Pytam o to, co chciałabyś robić w życiu?
– A ty? – wpatrywała się w jego oczy, a on się głośno roześmiał. Uderzyła go delikatnie w brzuch – Nie śmiej się ze mnie! Boże, wiem, że jestem kretynką. – jęknęła – Przecież to oczywiste, że chcesz być zawodowym piłkarzem.
– Ej, wcale nie jesteś kretynką. Nie mów tak. – cmoknął ją w czoło – Tak, chcę być piłkarzem. A moja ulubiona fanka kim chce być?
– Ulubiona? – uniosła brwi – Chyba jedyna – zaśmiała się.
– Skarbie, łamiesz mi serce.
– Oj, już się nie bocz. – zachichotała i ucałowała jego policzek, po czym
westchnęła przeciągle – Nie wiem. – wzruszyła ramionami – A może… – przygryzła dolną wargę i niepewnie na niego spojrzała – Thiago, a co byś powiedział, gdybym tak została dziennikarką sportową?
– Dziennikarką sportową? – zaśmiał się – W sumie nadawałabyś się. Jesteś wygadana – cmoknął jej skroń.
– Wiesz, wtedy też mogłabym jeździć po świecie. Tak jak ty.
– Racja. Fajnie by było, jakbyś się załapała do współpracy z klubem. Wtedy jeździłabyś razem z nami, chodziła z nami na mecze. Każde spotkanie widziałabyś na żywo.
– I byłabym zawsze blisko ciebie – powiedziała ciszej.
– Tak. – przyjrzał jej się z cwanym uśmieszkiem – Byłabyś blisko mnie. – wziął ją w ramiona i mocno przytulił, sadzając ją jednocześnie na swoich kolanach – Wiesz, to wcale nie taki głupi pomysł z tym dziennikarstwem –
cmoknął ją w policzek i pogładził po plecach.
Teraz
ta scena otworzyła mu oczy. Anahí mówiła prawdę. Dziennikarstwo było jedynie
wymówką, by być blisko niego. Nie wiedzieć czemu, szeroko się na tę myśl
uśmiechnął. Jego serce się radowało. Ona go już od dawna kochała. Nie tylko on
wpadł po uszy wtedy na tej spokojnej uliczce po zajęciach w La Masíi. Ją
spotkało to samo. Thiago zauważył w końcu maleńki promyczek przebijającego się
przez deszczowe chmury słońca. Może jeszcze istniała dla niego szansa na
szczęście?
***
I co teraz powiecie o Anahi? Pojawiły się nowe okoliczności, czyż nie? ;)
I znowu łezka poleciała...cudnie coraz bardziej kibicuje tej parce :)
OdpowiedzUsuńNY
Przynajmniej Ty nie niecierpisz Anahi. ;)
UsuńWiesz, że nadal jej nie lubię, prawda? :D Nawet jakby skoczyła dla niego z mostu, nadal jej nie polubię, a nawet mnie to ucieszy xd
OdpowiedzUsuńWiem, że wredota ze mnie, ale nie musiała go zostawiać!
Zawsze uwielbiałam Thiago, ale przez Twoje opowiadanie, pokochałam go jeszcze bardziej.
Czekam na kolejny rozdział! :)
Kurczę, a już myślałam, że jakoś mi się uda. No nic, daj mi jeszcze jedną szansę, a potem skończę tę historię. ;p
UsuńA ja ją lubię, tylko nie wiem czy to przez imię czy osobowość.. Cóż nieważne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta dwójka się dogada ostatecznie i będzie happy end, bo inaczej będzie mi trochę smutno. Od samego początku im kibicuje pomimo tego, że Anahi zraniła Thiago, ale już taka jestem - zawsze kibicuje prawdziwej miłości.
Do następnego! ;*
Wiem, wiem, Ty taką romantyczką jesteś. ;D
UsuńCóż, może teraz będę patrzyła na Noa pod innym kątem, co nie zmienia faktu, że strasznie się na niej zawiodłam, że GP tak okropnie wcześniej potraktowała :) mimo wszystko mam nadzieję, że jednak się zejdą bo on tak samo jak i ona są w sobie zakochani ! :) czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńTeraz macie szerszą perspektywę. ;)
Usuń1 rozdział - zapraszam :) http://piensas-en-mi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJak już skończysz te opowiadanie to chyba dostaniesz ode mnie prywatną jakąś wiadomość, z podziękowaniami za napisanie tylu rozdziałów o moim życiu, Dziękuję także teraz.
OdpowiedzUsuńJak zwykle- pięknie :*
Zapraszam do mnie ♥
http://dreams-destroyed-by-reality.blogspot.com/
Aż tak? No to trzymam Cię za słowo. ;*
UsuńOkej, masz mnie. Polubiłam ją ;D znaczy, to nie tak, że jej nie lubiłam wcześniej, bardziej mnie irytowała swoim zachowaniem, ale cóż, to było słodkie. Wybrała dziennikarstwo tylko dla niego. <3 ps. Przepraszam, że znowu czytam spóźniona, ale miałam małą przerwę od bloga, ale już nadrabiam ;3
OdpowiedzUsuń