Punktualnie
o godzinie czternastej we wtorek drugiego grudnia Thiago zgodnie z obietnicą
zawitał w gabinecie najlepszego w mieście terapeuty. Uprzejmie przywitał się z
Hiszpanem, po czym usiadł na swoim uprzednim miejscu. Wyjął z kieszeni spodni
dresowych telefon i począł przeglądać portale społecznościowe. Od czynności
oderwał go niespodziewanie głos profesora.
– Thiago, masz może ochotę na
kawę? – uśmiechnął się życzliwie do młodego mężczyzny.
– Jeśli to nie problem…
– Ależ skąd. To ja pójdę
zrobić, a potem może opowiesz mi coś więcej o tej dziewczynie, co? Bo ostatnio
skończył nam się czas, a ja jestem bardzo ciekawy tej historii – rzucił,
wychodząc z pomieszczenia.
Piłkarz bił się z własnymi myślami. Nie był pewien, czy
powinien w ogóle poruszać ten temat przy
Joaquinie. To były w końcu jego osobiste sprawy, jego życie prywatne. Ale z
drugiej strony może powinien się komuś wygadać? Może by mu ulżyło? Natomiast na
pewno nie miał nic do stracenia. A Vigasa obowiązywała tajemnica lekarska czy
coś takiego – nie mógł więc puścić pary z ust. A co tam. Raz kozie śmierć.
– Proszę. – wręczył Alcântarze
kubek, po czym usiadł wygodnie na fotelu naprzeciwko kozetki – Więc? Co to za
dziewczyna? – upił łyk i nastawił się na słuchanie ciekawej opowieści.
– Chodzi o moją byłą
dziewczynę, Anahí – wyznał chłopak.
– Jaka była?
– Cudowna. – zaśmiał się,
jednocześnie próbując sobie ją przypomnieć – Szczupła, średniego wzrostu,
brunetka o prostych włosach z zawsze idealnie ułożoną grzywką i przepięknych,
zielonych oczach. Zawsze przypominały mi boisko. Były takie intensywne.
Zwłaszcza, kiedy się na mnie złościła. Była piękną kobietą. Wie pan, miała
wszystko na miejscu, jak na prawdziwą Latynoskę przystało. Nigdy nie malowała
się mocno. Wolała wyglądać naturalnie. Ceniła sobie wygodę, ale czasem lubiła
się wystroić. Zawsze mówiła, że robi to, bo chce mi się podobać – smutny
uśmiech wpłynął na jego usta.
– Kochałeś ją?
– Najbardziej na świecie.
– A ona?
– Tak mi się wydawało –
westchnął.
– Długo byliście ze sobą?
– Dwa lata.
– To co się stało?
– Wszystko się
pokomplikowało. – westchnął – Ona miała swoje studia, ja swoją pracę. Im
bardziej rozkręcała się moja kariera, polepszałem swoje umiejętności, tym
bardziej się od siebie oddalaliśmy. Mieliśmy dla siebie coraz mniej czasu. Na
dodatek ona pisała jakąś pracę na zaliczenie, więc się na tym przede wszystkim
skupiała. To było dla niej bardzo ważne.
– Zapewne od tego zależała
jej kariera zawodowa – podsunął.
– Tak, pewnie tak. Jednak z
dnia na dzień było tylko coraz gorzej.
– To znaczy? – profesor
uniósł jedną brew ku górze.
– Moja praca polega na
ciągłych wyjazdach i treningach. – tłumaczył – Ona nie miała czasu, by jeździć
ze mną. Teraz wydaje mi się, że nie miała też na to chęci. Doszło do tego, że
zaczęliśmy się mijać. Jak ja wstawałem, to ona była na zajęciach. Potem
jechałem na trening, a kiedy wracałem, to ona albo miała wieczorny wykład, albo
uczyła się do sesji, albo coś pisała. My już nawet nie jadaliśmy razem. Pewnego
dnia wróciłem do domu ze świetną dla mnie wiadomością. Dowiedziałem się, że
jestem w kręgu zainteresowań Bayernu. Chciałem jej o tym powiedzieć, ale to ona
wyprzedziła mnie z inną sensacją. Zdziwił mnie widok walizek stojących przy
schodach. Przecież donikąd nie wyjeżdżaliśmy. Nie mieliśmy niczego takiego w
planach. A przynajmniej ja o niczym takim nie wiedziałem. Zapytałem, o co
chodziło z tymi torbami. Odpowiedziała mi, że tak dłużej nie potrafi. Nie może
już tak dłużej żyć i wyprowadza się. Zostawiła mnie. Podobno zbierała się na
ten krok przez pewien czas. Pamiętam, co powiedziała mi na odchodne. Że skoro
się mijaliśmy, to prędzej czy później musieliśmy to zakończyć. Że zabiła nas
rutyna – zrobił „mądrą” minę.
– Brakuje ci jej – bardziej
stwierdził aniżeli zapytał.
– Tak. – odparł bez zawahania
– Minęło już trochę czasu, ale nie zapomniałem o niej.
– To ona cię zawsze
wspierała, tak?
– Znaczy… Ja mam to
szczęście, że mam wspaniałą rodzinę i wymarzonych przyjaciół, którzy zawsze są
skorzy do pomocy. Ale Anahí potrafiła mnie zmotywować jak nikt inny. Znała mnie
na wylot. Rozumiała bez słów. Opiekowała się mną, kiedy byłem kontuzjowany albo
chory. Wiele razy miałem taki moment, w którym wątpiłem w to, że będę świetnym
piłkarzem godnym grania w najlepszych klubach na świecie. A ona zawsze wtedy
mnie wspierała. Mówiła różne ciepłe słówka, pocieszała, ale przede wszystkim
mobilizowała do dalszej walki. Mówiła, że oboje mamy marzenia z dzieciństwa,
które staramy się zrealizować. I jeśli ja się poddam, to ona też. Jeśli ja
odpuszczę sobie piłkę, to ona rzuci dziennikarstwo sportowe. A ja świetnie
wiedziałem, jak zależało jej na tej pracy, więc zawsze wtedy karciłem się w
myślach i mówiłem sobie, że muszę. Jeśli nie dla siebie, to przynajmniej dla
niej.
– Była dla ciebie
jednocześnie dziewczyną i przyjaciółką, co?
– Dokładnie. – przyznał mu
rację – Bo choć byliśmy ze sobą dwa lata, to znaliśmy się znacznie dłużej. Jej
dziadkowie mieszkali niedaleko La Masíi i poznaliśmy się w sumie przez
przypadek, jak kiedyś z chłopakami biegaliśmy po zajęciach w szkółce po
nieruchliwej ulicy. Kopnąłem piłkę trochę za mocno i uderzyłem Anahí w głowę.
Bardzo się przestraszyłem, ale na całe szczęście nic się jej nie stało. Dwa
lata później, jak ja miałem dwanaście, a ona jedenaście lat, jej rodzice
zginęli w wypadku i zamieszkała z dziadkami, panią Celią oraz panem Armando. No
i zaczęliśmy się widywać coraz częściej. Czasem przychodziła popatrzeć na nasze
treningi, innym razem wychodziliśmy sobie gdzieś całą paczką. Zaprzyjaźniliśmy
się. Byliśmy sobie bardzo bliscy. I tak z czasem przyjaźń przerodziła się w
miłość – rozłożył ręce.
– Mówią, że miłość od
pierwszego wejrzenia zdarza się ludziom, którzy znają się od dawna.
Thiago uśmiechnął się leniwie. Tak, to powiedzenie było
prawdziwe. Przynajmniej w jego przypadku. On od początku kochał Anahí. Tylko,
że zrozumiał to dopiero po kilku latach. Ta historia była zbyt piękna, by miała
się dobrze skończyć. Nie oznaczało to jednak, iż taka miłość zdarzała się
jedynie w bajkach. Bo żyli długo i szczęśliwie, ale przecież nikt nie
powiedział, że razem.
– I to jest najśmieszniejsze.
– dodał – Straciliśmy tyle lat, kiedy przecież mogliśmy być parą. Ale
najważniejsze było to, że w ogóle się zeszliśmy. Daliśmy sobie szansę. A raczej
to Anahí dała szansę mnie. Nie sądziłem, że nadejdzie kiedyś taki dzień, kiedy
będzie tego żałowała. A jednak – westchnął ciężko.
– Jak się czułeś, gdy
odeszła? – zapytał nieśmiało – Zraniła twoją męską dumę?
– To nawet nie chodziło o
męską dumę. – cmoknął z niesmakiem – Po prostu… Koniec tego związku był dla
mnie chyba największą życiową porażką. To było gorsze niż trafić w słupek pustej
bramki z pięciu metrów. Źle się czułem z faktem, że do czegoś takiego w ogóle
dopuściłem. Powinienem był wcześniej zauważyć nasze problemy i spróbować je
rozwiązać. A ja swym zachowaniem, którym był brak jakiejkolwiek reakcji,
dawałem ciche przyzwolenie na to, co się między nami działo. Na to, że się
mijaliśmy.
Był taki czas, że związek z Anahí stanowił dla
najstarszego z braci Alcântara najważniejszy z możliwych priorytetów. Kochał tę
szczupłą brunetkę całym sercem. Nie widział poza nią świata. Chciał z nią
spędzić resztę swojego życia. Myślał nawet o oświadczynach, lecz stwierdził, że
byli zbyt młodzi, mieli jeszcze czas. Chciał poczekać, aż Katalonka ukończyłaby
swoje wymarzone studia i wtedy pomyśleliby o pełnej stabilizacji – najpierw o
ślubie, potem dzieciach. Naprawdę miał wobec niej bardzo poważne plany. Już od
dawna. Niestety stało się tak, jak się stało i Thiago został sam. Sam ze swoimi
niespełnionymi planami, marzeniami. Zagubiony pośród własnych myśli, uczuć. Z
rozterkami dotyczącymi kariery, życia. Ze złamanym, krwawiącym sercem. A jego
jedynym priorytetem i celem istnienia pozostawała od tej chwili piłka nożna. A
i ta go rozczarowała…
O mój boże jakie to jest cudowne :O co mogę powiedzieć, aby się nie powtarzać? Rozdział idealny, cudowny, najlepszy. Jejku jak ja Cię uwielbiam <3 masz racje, czegoś takiego nigdy nie czytałam i się mega cieszę, że wpadłaś na tak oryginalny pomysł :D życzę z całego serca weny, aby następny rozdział (na który rzecz jasna będę czekać) pojawił się jak najszybciej ;*
OdpowiedzUsuńPomysł się podoba, więc mam nadzieję, że poradzę sobie też z wykonaniem. ;D Dziękuję za ciepłe słowa. ;*
UsuńSłońce skradłaś moje serce, a wiesz czym? Imieniem Anahi, bo od razu przed twarzą mam obraz mojej ukochanej aktorki i piosenkarki. <3
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się rozdział z perspektywy Thiago i myślę, że takie może być całe opowiadanie, ale chciałabym też poznać Anahi, jej punkt widzenia, jej uczucia.
Czekam na rozdział drugi. ;*
Co ja mogę rzec? Obie mamy do Anahi sentyment i słabość. ;D
UsuńCo do formy... Pewna jestem, że poznacie Anahi. A w jaki sposób? Dowiecie się w następnych częściach. ;*
Jeju, rozdział jest cudowny! Po prostu się nad nim rozpływam. Pierwszy raz spotykam się z blogiem w którym rozdział polega na rozmowie z terapeutą. Chociaż przywodzi mi to na myśl pewną sztukę teatralną gdzie zamiast piłkarza jest Bóg.. Chociaż Thiago też pasuje na to miejsce.. Mniejsza o to! Przypomniałaś mi dzieciństwo gdzie jedna z piosenkarek nazywała się Anahi! :D Miałam ledwie 10 lat kiedy ta piosenka była modna.. Ah te wspomnienia! :p Wracając do Anahi.. Zastanawia mnie dlaczego rozstała się z nim zamiast spróbować to naprawić? Przecież to, że się mijali jest normalne w związku w którym obydwie osoby dużo pracują. :/ Zraniła tym Thiago.. Szkoda mi go, naprawdę.. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach pokażesz nam jak się do tego odnosi Anahi.. :D
OdpowiedzUsuńNo chyba nie muszę mówić, że rozdział jest cudowny? :)
Życzę dużo weny :D
Pozdrawiam serdecznie♥
Szczerze powiedziawszy, pomysł na taką formę opowiadania pojawił się spontanicznie. Wydało mi się to ciekawym eksperymentem, ale oczywiście było coś, co mnie zainspirowało w ogóle do poruszenia tematu rzeczywistej kontuzji Thiago...
UsuńTak, tak, ja też znam tę Anahi i zdradzę, że to od niej zaczerpnięte zostało imię. ;) Co do naszej bohaterki, dowiecie się o niej więcej w kolejnych rozdziałach. W końcu nie powiedziane, że tylko piłkarz tu cierpiał.
Dziękuję za ciepłe słowa i także pozdrawiam. <3
No i co ja mam napisać? Rozdział jest niesamowity, boski. Ciekawe ile razy napisałam to pod twoimi opowiadaniami.;D coś Ci powiem, a tak jakbys czasem nie wiedziała: Jesteś NAJLEPSZA. <3 w sumie to między innymi od ciebie dużo się nauczyłam i chyba polepszylam, chociaż nigdy nie będę śmiała porównać moich prac do Twoich, to są dwa inne światy. <3
OdpowiedzUsuńMój popularny tekst pod twoimi rozdziałami: i co ja mam napisać? Hahha ;D
UsuńKurczę, nie miałam pojęcia, że komuś aż tak może się podobać coś, co tworzę w tej mojej pokręconej wyobraźni! :o Niezmiernie mi miło, że masz o mnie tak dobre zdanie. Dziękuję Ci za to, kochana! <3
UsuńZawsze doprowadzasz mnie do łez :) jego wspomnienia o niej są przepiękne :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję, że do takich "pozytywnych" łez. ;) Skoro wzruszenie pojawia się teraz, to nie wiem, co będzie później. :)
UsuńNapewno pozytywnych :)
UsuńJejku! Nie mam pojęcia co napisać! Wiedz, że rozdział wyszedł Ci Ś-W-I-E-T-N-I-E, naprawdę. Czekam z niecierpliwością na następny :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://neymar-opowiadania.blogspot.com
http://ty-i-ja-w-madrycie.blogspot.com
http://to-ty-mnie-zmienilas-na-lepsze.blogspot.com
Bardzo dziękuję! :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że tamten ziomuś mu coś do kawy dosypie xD jakieś środki czy cos xD
OdpowiedzUsuńSzkoda trochę tylu lat wspólnych przeżyć Thiago i jego przyjaciółko-dziewczyny. Alee.... stara miłość nie rdzewieje, więc zobaczymy co będzie dalej.
Bardzo ładnie i szczegółowo napisane ^.^ <3
No właśnie - czy aby na pewno stara miłość nie rdzewieje? :p
UsuńBardzo dziękuję. ;*